Święte obrazy są święte, bo tworzą przestrzeń relacji ze świętym Bogiem i Jego świętymi.
Przyznam się, że kiedy jestem w gościach, zwracam uwagę na to, co wisi na ścianach. Zdarza się, że podejmuję rozmowę na temat jakiegoś obrazu. Interesują mnie szczególnie obrazy o tematyce religijnej, w tym takie, przed którymi – daj Boże – ktoś klęka lub staje, by się modlić. Pamiętam z dzieciństwa obrazek Matki Bożej Nieustającej Pomocy, przed którym klękałem, by szeptać modlitwy. Niektórzy nie rozumieją tej katolickiej pobożności, a nawet się oburzają, że katolicy łamią zawarte w biblijnym Dekalogu przykazanie, aby nie czynić sobie „żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko”. Ale ja już jako małe dziecko dobrze rozumiałem, że zwracam się do osoby, a nie do jakiegoś magicznego przedmiotu. Bóg jest Duchem, a Matka Boża i święci żyją w innej rzeczywistości, ale my żyjemy tu na ziemi, w ciele, w czasie i przestrzeni, i potrzebujemy punktów odniesienia, by nawiązywać duchową relację z tym, co niewidzialne. Podobnie dzieje się np. z fotografią kochanej matki, która zmarła. Niekiedy taka fotografia wisi właśnie na ścianie. Patrzymy na zdjęcie i zaczynamy zwracać się do mamy, rozmawiać z nią, choć wiemy, że jej fizycznie nie ma. A wyrzucenie do kosza fotografii uznalibyśmy za straszną obelgę. Święte obrazy są święte, bo tworzą przestrzeń relacji ze świętym Bogiem i Jego świętymi. Takie przestrzenie znajdują się w kościołach, kaplicach, ale także w naszych domach. Kiedy jestem na Jasnej Górze przed wizerunkiem Maryi, zawsze robi na mnie wrażenie to, kiedy uświadamiam sobie, ile pokoleń modliło się w tym właśnie miejscu. Takie miejsca nie tylko prowadzą do Boga, ale pozwalają doświadczyć jedności z innymi wierzącymi, obcowania świętych. W moich dwóch pokoikach w Rzymie mam sporo obrazów: Matki Bożej Trybunalskiej, Trójcy Świętej El Greca, Trójcy Rublowa, św. Błażeja, św. Teresy Wielkiej jako patronki szachów czy też ikonę przedstawiającą kenozę (uniżenie) Ducha. Większość z nich wykonała znajoma ikonopisarka. Moje dwa marzenia dotyczące miejsc, gdzie chciałbym pojechać, wiążą się z obrazami. Chciałbym bowiem odwiedzić Moskwę, by zobaczyć oryginał Trójcy Rublowa, a potem Meksyk, by stanąć przed wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe. Nie jest bez znaczenia, co wieszamy na ścianach naszych mieszkań i na co patrzymy na co dzień. Może w tym roku przywieziemy jakiś „dobry” obraz z wakacyjnych podróży…•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ