„Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”. (Łk 11,1-13)
Dzisiejsza Ewangelia to lekcja sztuki modlitwy. Udzielana jest przez Boga-człowieka – Jezusa, który Stwórcę wszechświata ma za własnego Ojca. Trudno mieć informacje z bardziej pierwszej ręki. Jeśli dołożyć do tego fakt, że od dnia ukrzyżowania Jezusa mamy nadane przybrane synostwo tego samego Ojca, jakiego ma Jezus, to naprawdę trudno ogarnąć umysłem, do jak wielkiej rangi zostaliśmy podniesieni. Tego, który słowem stwarza niebiosa, możemy prosić poufale „Ojcze”, a Jego Syn zapewnia nas, że jest On Ojcem kochającym, któremu miłe są nasze namolne błagania. Pamiętajmy jednak, że Syn Boga dał nam w tej Ewangelii konkretną listę próśb, jakie według Niego Ojcu podobają się najbardziej. W końcu to On stworzył nas i cały świat, więc chyba najlepiej wie, o co w tym wszystkim chodzi. W Nim poruszamy się i jesteśmy. Dlatego modląc się „Ojcze nasz”, za każdym razem staramy się kontemplować znaczenie wypowiadanych słów, pytając siebie samych, co one znaczą dla mnie w tym momencie i miejscu. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Teresa i Bartosz Ziółkowscy