To było dawno temu, kiedy internet jeszcze raczkował, a katolickie fora służące wymianie myśli dopiero się rodziły.
Zalogowałem się z poczuciem misji na jedno z takich właśnie. Tak poznałem Trapera. To był oczywiście pseudonim, który w sieciowym świecie nazywa się nick. Dzieliliśmy się spostrzeżeniami, zamiłowaniem do górskich wędrówek i wiarą. Nigdy nie spotkaliśmy się osobiście, do dzisiaj jednak pamiętam jedną z wakacyjnych pocztówek. Zachód słońca w Bieszczadach. Minęło wiele lat. Wiele się zmieniło. Długie włosy i traperski styl życia ewidentnie zredukowała stabilizacja małżeńskimi obowiązkami i grupka prześlicznych maluchów. Kilka dni temu na Facebooku, w grupie osób żartobliwie propagujących wczesne poranne wstawanie „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje…”, ukazał się jego wpis: „A ja dzisiaj pobudka o 2.00 i 6 h później na świecie pojawił się Maciek”. Pojawiły się gratulacje, wszyscy się ucieszyli. Nie na długo. Niebawem nadeszła druga wiadomość Arka o ciężkim stanie żony, o operacji, o komplikacjach. Pojawiły się słowa otuchy, wszyscy zaczęli się modlić. Basia jednak zmarła. Traper napisał, że odeszła do domu Ojca. Księdzu nie powinno się robić zimno i nie powinien przystawać w osłupieniu na taką wiadomość? Być może. Ale mnie się zrobiło. I się zatrzymałem. Owszem, słowami otuchy wsparłem młodego wdowca i ojca czworga dzieci, które właśnie straciły matkę. Młodą matkę. Owszem, jestem pewien, że – wedle słów męża – ona zawsze Pana Boga stawiała na pierwszym miejscu i dlatego spoczywa w Jego ramionach. Owszem, wiem, że takich przypadków na przestrzeni dziejów świata było mnóstwo, zwłaszcza kiedyś. A jednak… jakaś cisza, która od środka rozsadza, każe rozejrzeć się wokoło, pomyśleć, co właściwie dzieje się z tym światem i ludźmi. I dojść do wniosku, że marnowanie życia na rzeczy mało ważne jest kompletną głupotą. Że najważniejsza na tej ziemi jest miłość i że tylko ona daje możliwość rozwinięcia siebie w pełni. Że kariera, pieniądz, sława i poklask liczą się wedle ziemskich kryteriów, ale to, co przetrwa naprawdę i do końca, a właściwie bez końca, to tylko i wyłącznie ona. Łaskawa, cierpliwa, wierna – miłość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.