„Nie ma śniadania bez czytania”. Bardzo spodobała mi się ta zasada. Najpierw słowo Boże, a dopiero potem jedzonko.
Noc była, delikatnie mówiąc, nie najlepsza. Wybudziłem się koło trzeciej i nie mogłem przez dłuższy czas zmrużyć oka. Jak to zwykle bywa w tych ciemnych „okolicznościach przyrody”, mą głowę zaczęły torpedować wątpliwości. Wracały trudne pytania, bolesne sprawy (sporo myślałem o odejściach znajomych kapłanów, o podziałach Kościoła, o jatce, którą każdego dnia obserwuję w mediach społecznościowych). W końcu usnąłem. Wstałem o świcie. (Zauważyliście, jak światło dnia zmienia optykę? Jak rozświetla to, co jeszcze kilka godzin wcześniej było nie do rozwiązania? Znakomicie diagnozuje tę sytuację Psalm 30: „Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem okrzyki radości”). Otwarłem Pismo Święte. Przeczytałem znakomity dialog z Księgi Wyjścia. Mojżesz przekomarza się z Bogiem. Biblia wspomina, że Pan rozmawiał z nim, „jak się rozmawia z przyjacielem”. „Nie pouczyłeś mnie, kogo poślesz ze mną” – zagadnął Najwyższego Mojżesz. Rozbrajająca jest odpowiedź Pana Zastępów: „Jeśli Ja osobiście pójdę, czy to cię zadowoli?” (Wj 33,14).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz