Kompromisowa liderka podzielonej Unii

Przewaga 9 głosów w Parlamencie Europejskim zadecydowała o tym, że nowym szefem Komisji Europejskiej będzie Ursula von der Leyen.

Wybór Urszuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej kończy bardzo żmudny proces polityczny. Cała droga Niemki na nowe stanowisko była naznaczona kłótniami, niepewnością, zaskoczeniami. Co ciekawe, wyjątkowo dużą rolę mieli w tym wszystkim Polacy.

Od pewnego czasu o wyborze na tą najważniejszą funkcję w UE decydował mechanizm „spitzenkandidat”, czyli kandydata przewodniego. Główne europejskie frakcje polityczne wystawiały przed wyborami kandydatów na szefów KE przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Na czele komisji stawał przedstawiciel zwycięskiej frakcji. W ten sposób swoje stanowiska zdobyli poprzednicy von der Leyen, czyli Jean-Claude Juncker i Manuel Barosso.

W tym roku jednak mechanizm „spitzenkandidat” zawiódł. Kandydatem zwycięskiej EPP był Manfred Weber. Sprzeciwił mu się jednak Emmanuel Macron. Szefem Komisji Europejskiej miał więc zostać kandydat drugich w wyborach socjalistów Frans Timmermans. Ta jednak kandydatura została zablokowana przez Włochy i Grupę Wyszehradzką. Postawiono więc na kompromis, jakim była kandydatura Urszuli von der Leyen.

Była minister obrony Niemiec nie wzbudziła zachwytu Parlamentu Europejskiego. Jej kandydatura na szefa Komisji przeszła zaledwie 9 głosami. Poparli ją głównie chadecy, liberałowie i część socjalistów. Eurosceptycy i większość lewicy zagłosowała przeciw. Niemkę uratowało poparcie polskich europosłów z konserwatywnej frakcji ECR.

Ursula von der Leyen została więc szefem Komisji Europejskiej, bo inni kandydaci byli nie do przyjęcia. Została szefem Komisji przy niechętnej postawie europosłów. Swoje stanowisko zawdzięcza postawie polityków PiS. I to podwójnie. Po pierwsze, dlatego, że jej kandydatura została zaproponowana po zablokowaniu Fransa Timmermansa przez Mateusza Morawieckiego. Po drugie, wygrała w Parlamencie Europejskim dzięki postawie europosłów PiS.

Nowa szefowa Komisji Europejskiej jest swego rodzaju symbolem obecnego stanu Unii Europejskiej. Unii podzielonej sprzecznymi interesami krajów członkowskich. Unii z tracącymi poparcie elitami politycznymi. Unii nieskutecznie dążącej do bycia federacją. Jeśli okaże się jednak, że historia z Ursulą von der Leyen przyniesie Polsce korzyści, oznaczać to będzie, że nasi politycy dobrze odnajdują się w pogrążonej w kryzysie Europie.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak