Po śmierci mieszkańców zniszczonej w wyniku wybuchu gazu kamienicy przy ul. Katowickiej prezydent Bytomia ogłosił żałobę i odwołał 6 i 7 lipca wszystkie imprezy miejskie. "Prosimy o uszanowanie żałoby" – podał w sobotę wieczorem Urząd Miasta Bytomia.
"Rodzinie ofiar i rodzinom osób poszkodowanych zapewniono pomoc psychologiczną. Na placu Klasztornym dla mieszkańców zostało zorganizowane wsparcie w szkole i w specjalnym busie. Dla wszystkich tych, którzy nie będą mogli wrócić do swoich mieszkań, zostały zapewnione miejsca noclegowe" – przekazał Urząd Miasta Bytomia.
Urząd poinformował też, że prezydent Mariusz Wołosz powołał wraz ze służbami miejskimi, policją i strażą pożarną sztab kryzysowy. Mieszkańcy kamienicy i sąsiednich budynków mogą uzyskać informacje pod numerem telefonu Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego: 697-441-454.
Po zakończeniu etapu poszukiwawczego akcji po wybuchu w kamienicy w Bytomiu, gdzie w sobotę zginęły trzy osoby, strażacy oraz policjanci przez noc zabezpieczali to miejsce pod kątem rozpoczętych już czynności policyjno-śledczych. Budynek został wyłączony z użytkowania. W niedzielę mieszkańcy zostaną informowani o ocenie stanu budynku oraz harmonogramie prac naprawczych, które powinny umożliwić im w perspektywie powrót do mieszkań.
Komendant wojewódzki PSP nadbrygadier Jacek Kleszczewski informował w sobotę wieczorem, że strażacy zakończyli przeszukiwanie pogorzeliska. Nie znaleźli innych ofiar ani rannych. Dopytywany przez dziennikarzy o prawdopodobne przyczyny eksplozji, stwierdził: - Ciągle jesteśmy na etapie hipotezy (...), że to gaz z instalacji miejskiej (...). Wszystkie znaki wskazują, że to był wybuch. Co do źródła (...) będzie to ustalane przez policję i rzeczoznawców – powiedział Kleszczewski.
Według wcześniejszych informacji strażaków eksplozja miała miejsce po godz. 13. przy ul. Katowickiej 37 w centrum Bytomia. Wybuch spowodował pożar w mieszkaniu na parterze, w jego efekcie na miejscu zginęły trzy osoby: kobieta oraz dwoje kilkuletnich dzieci.
Premier Mateusz Morawiecki, który przerwał swój udział w katowickiej konwencji PiS i wraz z szefową MSWiA Elżbietą Witek udał się na miejsce tragedii, podał późnym popołudniem, że ofiary śmiertelne to matka z dwójką dzieci. Kierując wyrazy współczucia dla rodziny premier przekazał, że policja stara się dotrzeć do ojca dzieci.
Poważnych obrażeń, poparzeń doznała też wskutek wybuchu przechodząca akurat ulicą kobieta, która następnie została przetransportowana śmigłowcem do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Według wieczornych informacji wojewody śląskiego Jarosława Wieczorka, jej obrażenia nie zagrażają życiu.
Ogółem z budynku jeszcze przed przyjazdem strażaków ewakuowało się 21 osób, wśród nich trzy, które doznały lżejszych obrażeń. Ogień w mieszkaniu na parterze został szybko ugaszony. Następnie strażacy, których w szczytowym momencie na miejscu pracowało 30 zastępów, w tym ratownicy specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia-Zdroju, rozpoczęli akcję poszukiwawczą.
Chodziło o sprawdzenie, czy w rejonie wybuchu, gdzie m.in. zawaliła się ścianka działowa, nie było postronnych osób. Strażacy pracowali też nad podparciem uszkodzonego wskutek wybuchu stropu między mieszkaniami, aby miejsce to było bezpieczne w perspektywie dalszych czynności, a także, aby mieszkańcy pozostałych mieszkań mogli w ich asyście zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.
O szczegółach zdarzenia informowali na briefingach w pobliżu miejsca zdarzenia wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, zastępca komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach starszy brygadier Adam Wilk i komendant wojewódzki PSP nadbrygadier Jacek Kleszczewski. Jak mówił wojewoda, po godz. 13.00 doszło tam do silnej eksplozji.
"Prawdopodobnie eksplozja gazu. Straż pożarna pojawiła się w zasadzie po trzech minutach od zgłoszenia. Niestety trzy osoby poniosły śmierć, trzy osoby są poszkodowane, przebywają w szpitalu. Pozostałe osoby zostały ewakuowane, dla tych osób jest zabezpieczone zastępcze miejsce do przebywania" – mówił Wieczorek.
Jak zaznaczył, straż pożarna po ugaszeniu pożaru weryfikowała, czy gdzieś w gruzowisku ktoś nie potrzebuje jeszcze pomocy – przy wsparciu m.in. specjalistycznej grupy poszukiwawczej z Jastrzębia-Zdroju.
Pierwsze zgłoszenie o eksplozji strażacy otrzymali o godz. 13.19. - Byliśmy natychmiast na miejscu, zostały zadysponowane wszystkie zastępy z Bytomia państwowej i ochotniczej straży pożarnej; dodatkowo zastępy z Chorzowa, Zabrza i Katowic, grupa poszukiwawcza z Jastrzębia, łącznie 17 zastępów straży pożarnej – mówił strażak.
Wojewoda śląski wskazał, że dla mieszkańców kamienicy zabezpieczono lokale zastępcze. Jak wyjaśnił, Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego wraz ze Strażą Pożarną muszą ocenić, czy w najbliższym czasie budynek będzie nadawał się do zamieszkania.
Na miejscu pracowała straż pożarna
PAP/Hanna Bardo
Pytany, jak długo może trwać ta weryfikacja, zastępca komendanta wojewódzkiego PSP oszacował, że "nie jest to kwestia kilku godzin". - Na pewno część rodzin będzie musiała zamieszkać w lokalach zastępczych – dodał.
Prezydent Bytomia Mariusz Wołosz podał, że noc poza domem spędzą także mieszkańcy sąsiedniego obiektu. - Z użytkowania jest nie tylko wyłączony budynek, w którym doszło do wybuchu, ale również sąsiedni. To się wiąże z odcięciem mediów, prądu – wyjaśnił.
- Oczywiście pomoc jest zorganizowana. Tak długo, jak te osoby będą wymagały pomocy psychologicznej, bytowej, zapewnienia noclegu, taka pomoc będzie udzielona – nie tylko osobom bezpośrednio poszkodowanym, także z sąsiadujących kamienic – mówił Wołosz. Zapewnił, że miasto ma przygotowane miejsca noclegowe, są to m.in. miejsca w hotelach i hostelach.
Pytany o właściciela budynku, w którym doszło do wybuchu, prezydent Bytomia wskazał, że znajduje się on w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej: część lokali jest gminnych, część prywatnych.
Po godzinie 16.00 wojewoda śląski informował, że prace w uszkodzonym budynku zmierzały m.in. do takiego jego zabezpieczenia, aby przy asyście strażaków mieszkańcy mogli zabrać z niego najpotrzebniejsze rzeczy.
Do wybuchu doszło w budynku przy bytomskiej ul. Katowickiej, która w ostatnich miesiącach była zamknięta z powodu przebudowy. Po wymianie sieci wymieniano tam trakcję tramwajową oraz nawierzchnię. Z tego powodu strażacy nie mogli dotrzeć ul. Katowicką bezpośrednio do budynku, w którym nastąpił wybuch.
Pytany o to komendant śląskiej straży pożarnej powiedział, że strażacy dotarli na miejsce "niezwłocznie". - O godz. 13.19 mieliśmy zgłoszenie, o godz. 13.21 byli już tutaj w okolicy. Natomiast ciężki sprzęt tu nie mógł wjechać, auta nie wjechały, więc zatrzymały się na końcu ulicy i dalej pokonywali drogę na nogach, więc ta zwłoka była kilkusekundowa, kilkuminutowa – ocenił Kleszczewski.
Pytany, czy gdyby strażacy byli wcześniej, mogliby kogoś uratować, szef śląskich strażaków zaznaczył, że nie potrafi dzisiaj na to pytanie odpowiedzieć. Odpowiadając, czy w razie takiego remontu nie powinny być zabezpieczone drogi ewakuacyjne, wskazał, że "w pewnym sensie były zabezpieczone". - Natomiast nie da się takiej inwestycji przeprowadzić bez pewnych utrudnień – podkreślił.
Zaraz po wybuchu na miejsce pobiegli mieszkańcy okolicznych domów. Jeden z nich, pan Robert, mówił dziennikarzom, że mieszkanie na parterze paliło się. - Wpadliśmy z chłopakami, wyciągnęliśmy jedną panią, która wołała pomocy. Później okazało się, że w mieszkaniu, w którym się paliło, leżała jedna pani i dwójka dzieci – mówił. Wyciągnęliśmy ich, żona reanimowała kobietę, ale już nie dało się – opowiadał.
- To była dobra, spokojna rodzina, dzieci bawiły się z naszymi – zaznaczył. Potwierdził głosy okolicznych mieszkańców, że w poprzednich dniach, także w piątek, w okolicy czuć było gaz. - Nawet u nas w domu, ale nie wiedzieliśmy, z której strony. Nieraz to zgłaszaliśmy, ale nikt nie bierze odpowiedzialności – ocenił.
Odnosząc się do tej kwestii na jednym z briefingów, wojewoda zastrzegł, że będzie to przedmiotem szczegółowych wyjaśnień. - Na pewno będzie to przedmiotem postępowania – kto ewentualnie zgłoszenie zgłaszał i kto może ponosić jakąś odpowiedzialność. To jest bardziej pytanie do zarządcy budynku, jakie podjął w tej sprawie kroki – uznał Wieczorek.
Wołosz sygnalizował w sobotę po południu, że według jego wiedzy najbardziej prawdopodobnym powodem wybuchu gazu w kamienicy przy ul. Katowickiej w Bytomiu była butla z gazem, ale nie w mieszkaniu ofiar, lecz mieszkaniu sąsiednim.