Na domowym zegarze wybiła godzina siódma, gdy Pier Giorgio przestał oddychać. Śmierć nie zmieniła piękna jego twarzy. Pokojówka państwa Frassatich zapisała w kalendarzu: "Siódma rano. Niepowetowana strata. Biedny pan Giorgio. Był święty i Bóg chciał go mieć u siebie".
Wosk na ubraniu
Pier Giorgio potrafił pięknie żyć, bo znalazł źródło Życia. Już jako mały chłopak wiedział, gdzie można znaleźć prawdziwe Życie.
- Ojcze, wygrałem! - wołał kiedyś do zaprzyjaźnionego księdza.
- Co takiego wygrałeś, los na loterii? - spytał ksiądz, choć wiedział, o co chodzi.
- Wygrałem, wygrałem, mama się zgodziła - biegał jak szalony po pokoju.
Minęły dwa lata od I Komunii św. Piera Giorgia, którą przyjął w wieku 10 lat. Zapragnął teraz przystępować do Komunii każdego dnia. Na to nie chciała się jednak zgodzić mama. Po czterech dniach nalegania, tłumaczenia i prośby wreszcie ustąpiła. Od tego czasu codziennie karmił się Chlebem Życia. Rozwijał także życie modlitwy. Umiał się modlić. Szczególnie lubił nocne adoracje przed Najświętszym Sakramentem. Zapisał się do studenckiego stowarzyszenia Nocnej Adoracji. Raz w miesiącu, zwykle od dziesiątej wieczorem do drugiej po północy, adorował Najświętszy Sakrament. Pier Giorgio był niezwykle przystojnym młodzieńcem, ale na modlitwie jego postać budziła szczególne zainteresowanie.
„Stał około godziny - wspominała jedna z przyjaciółek - piękny, ze splecionymi ramionami. Z takim wyrazem twarzy, że odwracałam oczy od Najświętszego Sakramentu i patrzałam na tego chłopca”. Z setek czy nawet tysięcy świadectw o Pierze Giorgiu, te dotyczące modlitwy są chyba najbardziej przejmujące. „Klęczał na posadzce - pisał któryś z kolegów - otoczony innymi i potrącany przez tych, którzy szli do Komunii Świętej lub wracali po jej przyjęciu. Tak był skupiony, że nie zauważył, jak wosk świecy kapie mu na ubranie”.
Pełnym blaskiem
Sztukę pięknego życia można nazwać świętością. 20 maja 1990 roku w Rzymie Ojciec Święty ogłosił Piera Giorgia Frassatiego błogosławionym. Dla Papieża musiała to być chwila niezwykła, bo już wiele lat wcześniej, jeszcze jako arcybiskup krakowski, zachwycił się urodą życia tego młodego Włocha. Od czasu beatyfikacji może ona lśnić pełnym blaskiem. I tak się dzieje. W wielu miejscach na świecie, również w Polsce, istnieją kluby, stowarzyszenia czy wspólnoty, którym patronuje bł. Pier Giorgio Frassati - człowiek, który w Bogu nauczył się sztuki najtrudniejszej, ale i najważniejszej - pięknego życia.
Zobacz galerię z Górskiego Biegu Frassatiego, który zorganizował "Gość Niedzielny" i "Radio eM"
Ks. Marek Gancarczyk