Cena prądu dla gospodarstw domowych została zamrożona na kolejne pół roku. Jednak koszt produkcji energii elektrycznej będzie rósł z powodu opłat za emisję CO2 i koniecznych w Polsce inwestycji.
Pod koniec zeszłego roku uchwalono ustawę zamrażającą ceny energii elektrycznej. Aby nie doszło do wzrostu wysokości rachunków, obniżono czterokrotnie podatek akcyzowy (z 20 zł do 5 zł za megawatogodzinę) oraz o 95 proc. zmniejszono opłatę przejściową (płaconą przez wszystkich i będącą wsparciem dla firm energetycznych z powodu rezygnacji z kontraktów długoterminowych). Jak wówczas zakładano, miało to kosztować budżet nieco ponad 4 mld zł. Kolejne 4 mld pochłonęło stworzenie funduszu, z którego przedsiębiorstwa energetyczne dostają rekompensaty za utrzymywanie niższych cen, a 1 mld przeznaczono na wsparcie inwestycji zmniejszających emisję gazów cieplarnianych przez polską gospodarkę. Po 30 czerwca ceny nadal będą zamrożone, ale nie dla wszystkich. Rachunki na dotychczasowym poziomie zapłacą gospodarstwa domowe, których jest 15 mln, a także mikrofirmy (niecałe 2 mln), małe firmy (57 tys.), placówki służby zdrowia (1 tys.) i niektóre jednostki sektora finansów publicznych (np. samorządy, łącznie ponad 60 tys. podmiotów). Dostawcy energii będą mogli wystawić wyższe rachunki dużym i średnim firmom. Tym z kolei wolno będzie wystąpić o rekompensaty wynoszące do 200 tys. euro w ciągu 3 lat. Ciągle nie wiadomo, czy Komisja Europejska nie uzna polskiego systemu obniżania cen prądu za niedozwoloną pomoc publiczną.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor