Podobno ciało Orfeusza po śmierci zostało rozdzielone na pięć części. Głowę pochowano w miejscu, gdzie powstał Płowdiw. To bułgarskie miasto obwołano Europejską Stolicą Kultury 2019.
Według mitologii greckiej po starożytnej Tracji, gdzie leży Płowdiw, wędrował śpiewak i poeta Orfeusz, grając na dziewięciostrunnej lirze i śpiewając pieśni, przed którymi kłaniały się nawet drzewa. W tej muzyce zakochała się piękna Eurydyka. Moc poezji, a może szerzej – sztuki i nierozłącznej z nią miłości, trwa w tym miejscu do dziś. – Nie da się zrobić idealnej kopii obrazu – mówi malarka Cwetana Gumiela, do której zwracają się Ceca. Chciałabym jak najdokładniej odwzorować ten niezwykły punkt na mapie Europy, ale po jej słowach wiem, że mi się to nie uda. – Jedna kopia od drugiej różni się emocjami malującego – dodaje. Mój portret będzie emocjonalny, bo to miasto, w którym przez kilka kolejnych majów na festiwalach poezji czytałam wiersze, oglądałam obrazy, rozmawiałam o tym, że bez sztuki i smaku tutejszych czereśni nie da się pięknie żyć. Oprowadzana przez poetkę Rozalię Aleksandrową i tłumaczkę Teresę Moszczyńską-Lazarową chodziłam tu po skwerze przy starożytnym stadionie i po zapisanych na jego płytach wierszach, czytając strofy płowdiwskiego twórcy Dobromira Tonewa: „Nic większego od śmierci, nic większego od życia”. – A jednak Płowdiw wydaje się większy od życia i śmierci, czyli przemijania swoich mieszkańców – zamyślamy się nad słowami zapisanymi cyrylicą. – Bułgarów nazywają ludźmi Boga, więc nasz język musi być boski – śmieje się Rozalia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych