Odważny, pracowity, wierny. Po prostu jest. Który z ojców nie chciałby usłyszeć tak o sobie z ust swoich dzieci?
Czy jestem odważny? - zastanawia się Marian Kudełka, tata sześciorga dorosłych dzieci. - Mężczyzna musi się wykazywać odwagą, bo przecież ma być oparciem dla rodziny. Ale nie postrzegam siebie jako kogoś nadzwyczajnego. Też szukam wsparcia u Boga, u żony, dzieci. I tak jest dobrze.
- Nie wiem, czy z innym mężem u boku zdecydowałabym się na taką gromadkę - mówi Anna Kudełka. - Przyznaję, że się trochę przeraziłam, kiedy w czasach narzeczeńskich Marian, półżartem, roztoczył przede mną wizję tak licznej rodziny.
Łączka dla zajączka
Młodzi mężczyźni często boją się wziąć odpowiedzialność nawet za jedno, dwoje dzieci. Niestabilna sytuacja zawodowa, kariera nabierająca tempa, bądź przeciwnie, przeżywająca regres. Strach przed tym, by w końcu dorosnąć, a może jeszcze zupełnie inne czynniki powodują, że „wieczni chłopcy” nie stają się mężczyznami - ojcami.
- Może to zabrzmi jak slogan, ale dla nas każde nasze dziecko było darem - wyznają Marian i Anna. - Kimś niepowtarzalnym, bez kogo nie wyobrażamy sobie życia. „Królestwa Bożego szukajcie wpierw…” - te słowa od początku małżeństwa były dla nas światłem.
Jest też takie śląskie przysłowie: „dał Bóg zajączka, da i łączka”. Kudełkowie doświadczali tego z każdym kolejnym dzieckiem. Nie zabrakło środków na codzienne życie, a dzieci mogły studiować i realizować swoje pasje. Zawodowo grają na instrumentach, śpiewają, wygrywają międzynarodowe konkursy. Ot, żyzna łączka Pana Boga.
Siłacz z pieluchą
- Miałem wspaniałego tatę - przyznaje Marian. - Mój ojciec był bardzo męski, uczciwy, świetnie wykształcony i niesłychanie pogodny. Czułem jego wielką akceptację. Podziwiałem go, choć reprezentował z mamą zupełnie inny model rodziny niż ten, który jest w naszym domu. W moim domu rodzinnym był ściśle podzielony układ ról na tradycyjne męskie i kobiece. Pamiętam tatę, który ze zdumieniem przyglądał się, jak przewijam moje dzieci albo karmię je butelką - śmieje się.
Marian nie bał się, że spacerując z wózkiem lub kupując mleko w proszku dla dziecka, traci coś ze swojej męskości. I chyba słusznie, skoro dla swojej żony stanowi do dziś ostoję i siłę, z której Ania czerpie nieustannie i - jak sama twierdzi - lubi się do niego przytulić, by poczuć się bezpiecznie.
Dla córek - Magdy, Marysi i Marty - tata jest wzorem mężczyzny, którego cech szukały u kolegów, przyjaciół, chłopaków, przyszłych mężów. O ojcu mówią, że jest odważny, pracowity, silny. I zawsze gotowy do pomocy. Męskość synów kształtowała się w oparciu o męskość stale obecnego ojca.
- Od taty nauczyłem się dużej otwartości na świat, ale też na to, co przynosi życie - mówi Jan, średni syn Kudełków. - Ojciec pokazywał nam, że choć życie jest nieprzewidywalne i nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować, to nie trzeba się tego bać, tylko bardziej zaufać Bogu.