Totalitarna demokracja to nie anty-utopia, ale rzeczywistość, której trzeba się przeciwstawić.
Dwadzieścia lat mija od wizyty i przemówienia świętego Jana Pawła II w polskim Sejmie. Dziś żyjemy już w innym czasie. Jan Paweł II wygłaszał swą allokucję w dziesięciolecie odzyskania niepodległości. Czas, który minął od tamtej pory, to niemal epoka, tyle, co cała historia Drugiej Rzeczypospolitej. A jednak są podobieństwa między rokiem 1999 i obecnym. Centroprawica była u władzy, a naród – przez swe polityczne decyzje – odmówił zerwania z dziedzictwem chrześcijańskim. Wtedy byliśmy po czteroleciu rządów postkomunistycznych, które przecież wydawały się już niemożliwe po upadku kolaboracyjnych rządów PRL. Przy władzy pozostawał prezydent Kwaśniewski, który ledwie trzy lata wcześniej podpisał ustawę ponownie legalizującą dzieciobójstwo prenatalne (uchylił ją po roku – tak, tak – Trybunał Konstytucyjny). A dziś znowu stanęliśmy wobec fundamentalnego ataku na życie katolickie i znowu społeczeństwo – jako całość – przynajmniej chwilowo ten atak odparło. I wreszcie – wczoraj i dziś – stawało przed całą Rzecząpospolitą, przed władzą i narodem, pytanie: co zrobimy ze swą wolnością i z ładem, którego podstawy obroniliśmy. Co na nich zbudujemy?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Jurek