"Co by Pan zrobił, gdyby Pana proboszcz i jego pomocnik okazali się być homo sapiens? Czy zmieniłby Pan wtedy parafię?"
Pytanie to zadane zostało mieszkańcom Łodzi przez twórców kanału brzoza.tv dokładnie w Dniu Matki tego roku. Odpowiedzi były dużo bardziej zaskakujące niż zadawane z poważną miną pytanie. Mieszkańcy „Ziemi obiecanej” podzielili się na trzy grupy. Pierwsi z powagą podkreślali, że „ksiądz homo sapiens” to skandal. Osoba taka powinna być natychmiast przeniesiona, gdyż gorszy innych i łamie podstawowe zasady swojego stanu. Jeden z rozmówców – jak się okazało, nauczyciel – dodał, że to naruszenie istoty unikatowego powołania. Inny mężczyzna uznał, że takie osoby trzeba „powiesić”, a pewna pani dodała, że nadszedł czas, by się z takimi zachowaniami rozprawić. Druga grupa osób zaznaczyła, że nie chodzi do kościoła, nie bierze udziału w życiu religijnym, nie wierzy w księży i jej to wszystko nie interesuje. Część jednak przyznała, że proboszcz homo sapiens to jednak problem. Trzecia grupa ze zdziwieniem dostrzegła, że w pytaniu jest coś nie tak. Przecież mowa o „człowieku rozumnym”, a każdy z ludzi jest reprezentantem tego gatunku.
„Diagnoza” prawie społeczna
Wspomniany przeze mnie film spotkał się z dość dużym zainteresowaniem. Co ciekawe, w przeszłości pojawiały się już podobne produkcje. Pytanie dotyczyło wówczas tego, jak podejść do wnuczka, który jest homo sapiens. O ocenę pytano starsze osoby wychodzące z kościoła.
Trzeba oczywiście wziąć po uwagę, że osoby przed kamerą nie do końca wsłuchały się w treść pytania. Prawdopodobnie uważały, że chodzi o sytuacje, w których kapłani okazują się homoseksualistami. Słuchając udzielonych odpowiedzi, dojść można do wniosku, że mają one charakter homofobiczny. Kapłan-gej okazuje się nie do zaakceptowania przez przedstawicieli społeczeństwa, którzy jednak najwyraźniej mylą kwestię orientacji seksualnej z zagadnieniem wykorzystywania seksualnego dzieci przez duchownych. Co zatem myślą Polacy? Czy rozumieją, czym jest pedofilia? Czy też generalizacja osiągnęła już taki poziom, że jakakolwiek merytoryczna dyskusja traci sens?
Ksiądz na zakręcie
Maj okazał się szczególnym momentem dla polskiego duchowieństwa. Nie ulega wątpliwości, że film „Tylko nie mów nikomu” spotkał się z ogromnym zainteresowaniem, wywołując nie tylko falę pytań, ale również emocji. Klerycy krakowskiego seminarium zostali w ostatnich tygodniach opluci przez przechodniów. Jeden z kapłanów z archidiecezji katowickiej wspominał na swoim profilu, że pewien mężczyzna krzyczał na niego: „pedał, pedał, pedał”. Wpisując obecnie w wyszukiwarce frazę: „ksiądz”, na pierwszym miejscu otrzymujemy informację o skazywaniu kapłanów oskarżonych o pedofilię. To widzimy wszyscy.
Niewielu jednak z nas dostrzega, że maj jest też miesiącem wyświęcania nowych kapłanów. Zaledwie dwie godziny przed premierą filmu braci Sekielskich zakończyła się w katowickiej katedrze uroczysta Eucharystia, podczas której święcenia kapłańskie przyjęło siedmiu diakonów. Rozpoczynają oni swoją służbę w czasach, w których zaufanie do stanu duchownego uległo wyraźnej erozji. Ostatnio opublikowane wyniki badań pracowni Kantar wskazują, że kapłani są rzadziej uważani za uczciwych niż adwokaci. Czy jednak zadał ktoś ostatnio pytanie, jak w takiej sytuacji czują się szeregowi księża? Nie biskupi tej czy tamtej diecezji, ale właśnie kapłani na co dzień pracujący z dziećmi, młodzieżą, rodzinami, osobami niepełnosprawnymi itd.?
Jeden ze znanych mi kapłanów powiedział po tygodniu od premiery wspomnianego filmu, że widok sutanny spowodował pojawienie się w szkole spojrzeń, których dotąd nie znał. Bliski mi proboszcz drżącym głosem stwierdził, że po trzydziestu ośmiu latach służby Kościołowi dowiedział się z telewizji, że jest pedofilem. Mnie w trakcie osobistej rozmowy powiedział bez ogródek: „Jestem załamany”. Spotkałem się też z księdzem, który z agresją odnosił się do doświadczanej przez siebie agresji, chyba nadal nie przyjmując, że część jego braci zbłądziła. Czy za rok coś zmieni się w ich postawie? Czy nadal wierni będą przychodzić do nich na mszę, do spowiedzi, czy poślą dzieci na katechezę? W przywołanej Łodzi już ponad połowa uczniów na nią nie chodzi.
Nie wierzę… w księży
Film „Tylko nie mów nikomu” może być szczególnie bolesny dla osób, które swoją wiarę opierały na kapłanach. Zapewne każdy z nas zna kogoś albo słyszał o kimś, kto przestał chodzić do kościoła, bo ksiądz żył z gosposią, miał dzieci, miał problem z alkoholem albo w sposób niekulturalny odnosił się do wiernych, oczekując tylko na poważne datki na tacę.
Rodzi się pytanie: W kogo wierzysz? W księdza?
Polscy księża znaleźli się w niespotykanej dotąd sytuacji. Szybki dostęp do informacji powoduje, iż sprzeciw wobec konkretnego złego zachowania pojawia się znacznie wcześniej niż kiedyś. Poza tym mamy coraz bardziej „prawne społeczeństwo”: przyzwyczailiśmy się do zwrotów: masz prawo, nasze prawa, prawa człowieka itd. Obecna sytuacja jest – wydaje się – pierwszą, w której wierni w sposób tak wyraźny mówią: „Sprawdzam!!!”. Więcej – chcą współuczestniczyć w wyjaśnieniu i rozwiązaniu problemu, jaki ma ich wspólnota, jednocześnie wskazując, że to ich prawa – jako wiernych – zostały naruszone. Publicysta portalu wpolityce.pl Łukasz Adamski podkreślił, że tylko współpraca hierarchów ze świeckimi jest w stanie uchronić Kościół katolicki w Polsce przed „irlandzkim scenariuszem”. Jest w tym dużo prawdy. Być może znajdujemy się w momencie, w którym nie tyle wspólnota Kościoła, ile instytucja Kościoła musi zaufać osobom świeckim.
Moim jednak zdaniem jest także drugi, uzdrawiający element. W trakcie mszy prymicyjnej jednego z nowo wyświęconych łódzkich kapłanów starszy od niego o rok kolega zadał mu w trakcie kazania dwa pytania. Spytał na początku: „Czy wierzysz w Boga?”. A kończąc homilię, dodał: „Czy dasz radę?”. Kaznodzieja sam odpowiedział: „Damy radę”. Nie ma wątpliwości, że Kościół jest w stanie z powodzeniem przejść przez kryzys, w jakim się znalazł: da radę. Każdy kryzys daje szansę zmiany, której pierwsze oznaki już widać. Od skupienia na instytucji przechodzimy do źródła, do wiary. Od biskupiego języka teologii i filozofii przechodzimy do jasnych komunikatów. Od podziału na kler i wiernych przechodzimy do świadomości, że jesteśmy jedną wspólnotą. To nie są banały. To są oznaki wyraźnego resetu, w jakim znalazł się polski Kościół katolicki. Czy kler zaufa świeckim? Czy świeccy na nowo zaufają kapłanom? Cóż, drogowskaz pokazuje nam śpiewająco Magda Anioł:
„Jak się nie bać, powiedz jak, kiedy w strachu żyje świat? Zaufaj Panu już dziś.”
Autor jest doktorem nauk społecznych, wykładowcą akademickim, ekspertem Instytutu Ordo Iuris, prowadzi blog na stronie gosc.pl
Błażej Kmieciak