Prawdopodobnie jest jeden Bóg, który prawdopodobnie jest sędzią sprawiedliwym – recytują jak z nut młodzi, sącząc prawdopodobnie najlepsze piwo na świecie. Słysząc o niezmiennych prawdach wiary, zadają jedno pytanie: OK, ale jak to działa?
Postmoderniści podają w wątpliwość wszelkie systemy wartości jako arbitralne i determinujące człowieka – studiowaliśmy podobne formułki przed dekadą. Dziś zagadnienia dotyczące wpływu kultury postmodernistycznej na zachowania chrześcijan nad Wisłą nie są problemem wydumanym przez socjologów. Katecheci uczący młode pokolenie, będące papierkiem lakmusowym pokazującym zmiany w naszej mentalności, na co dzień widzą, że to nie tylko akademickie definicje. Próbę zdefiniowania i zrozumienia w pełni postmodernizmu można przyrównać do sytuacji, gdy ktoś znajduje się w sklepie z telewizorami i próbuje oglądać trzy lub cztery programy naraz. Tysiące, często sprzecznych ze sobą, informacji podanych w jednym portalu? Żadnych trwałych, jednoznacznych zasad? Wszystko zależy od punktu widzenia? Nie istnieje jedna, ponadczasowa prawda? Jeśli czegoś nie ma w internecie, nie warto się tym zajmować? Witajcie w domu.
Każdy sobie prawdę skrobie
Spotkanie z gimnazjalistami w jednym z podkrakowskich miasteczek. Potężna aula wypchana do ostatniego miejsca (obecność obowiązkowa, bo to część szkolnych rekolekcji). Opowiadam o Kościele. Zaczynamy rozmawiać. Ja mówię: „Duch Święty, łaska, uzdrowienie, ogień”. Oni: „Pedofilia, Radio Maryja, Liga Polskich Rodzin”. Mówimy kompletnie różnymi językami, niemal o innych Kościołach. Oni znają jedynie ten, który zaistniał na internetowych portalach. W pewnym momencie wstaje dziewczyna i rzuca: OK, wasza Wiara.pl ma swoją prawdę, ale przecież Onet.pl swoją, a Wirtualna Polska też swoją. Jej rówieśnicy potakują znacząco.
Czy ci młodzi wierzą jeszcze w istnienie jednej, niezmiennej prawdy? Nie bardzo – wynika jasno z sondaży. Choć większość polskich nastolatków (60,6 proc.) wierzy, że Bóg stworzył świat, 39 proc. z nich chce bliskiej relacji z Bogiem, a 52,8 proc. twierdzi, że wiara jest dla nich bardzo ważna, to jedynie jedna piąta wierzy w to, że istnieje prawda absolutna. Josh McDowell, który już kilka lat temu w czasie spotkania w katowickim Spodku alarmował, że w Polsce rośnie ostatnie pokolenie chrześcijan, przytaczał wówczas niezwykle ciekawy przykład wzięty ze szkolnej katechezy. „Alicjo, co ten werset znaczy?” – spytał katecheta. Dziewczyna odpowiedziała: „Hm… Dla mnie ten werset znaczy…”. – Prawdopodobnie większość z nas nawet nie wychwyciła subtelnej gry słów – zaznacza McDowell.
– Alicja użyła zwrotu „dla mnie”. Te dwa słówka mają ogromną wagę. Wskazują na niebezpieczny stan, w którym znajduje się dziś wierząca młodzież. Większość z nich nie szuka w tekście biblijnym prawdy. Oni szukają siebie. Uważają, że prawda jest tylko osobistą opinią. „Jeśli coś jest prawdą dla ciebie, nie musi być prawdą dla mnie” – mówią. Aż 89 proc. młodych chrześcijan w USA twierdzi, że wyłącznym sposobem na poznanie prawdy jest ocena, czy „to działa”. Nie dlatego, że Biblia tak mówi czy tak naucza Kościół. Oni pytają, jaki to ma wpływ na moje życie. W Stanach po ukończeniu szkoły średniej aż 88 proc. młodzieży z chrześcijańskich domów odchodzi z Kościoła – przypominał McDowell. – Jeśli nie odwrócimy tej tendencji, stracimy to pokolenie. W Polsce księża gorzko żartują, że bierzmowanie jest dla wielu oficjalnym pożegnaniem z Kościołem.
Nuuuuda…
W ciągu ostatnich miesięcy uczestniczyłem w kilku spotkaniach dla ponad setki katechetów z całej Polski. Wnioski z naszych rozmów były podobne: religia (przynajmniej ta w wersji szkolnogimnazjalnej) nie spotyka się ze sprzeciwem. Spotyka się z przeciągłym ziewaniem. Czasem ktoś prowokująco rzuci wyczytane na portalu internetowym hasło o pedofilii czy zawieszonej na haku sutannie. Ale generalnie tematyka poruszana na lekcjach spotyka się z obojętnością. – Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona, grzeczna i rozsądna i przez to niestrawna – diagnozował przed laty prawosławny teolog Paul Evdokimov. – Nie można nawet powiedzieć, że Ewangelia napotyka mur. Twardy, oporny mur to reakcja. Ale Ewangelia spotyka się tylko z całkowitą obojętnością: rozbrzmiewa w pustce, przechodzi przez pustkę i nic jej nie zatrzymuje.
Marcin Jakimowicz