Po trzech latach prac komisji śledczej nie ma dla mnie żadnych wątpliwości, że szef Amber Gold Marcin P. był tzw. słupem; nie mam też żadnych wątpliwości, że Marcin P. nie wszedł w działalność lotniczą w sposób dobrowolny - mówiła w środę szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).
"Wyrażam stanowisko, iż dla mnie po trzech latach prac komisji nie ma żadnych wątpliwości, że Marcin P. był tzw. słupem. P prowadził oficjalnie tę działalność, P. dawał sobie z tym radę, natomiast na pewno nie był osobą, która tę działalność wymyśliła i przeprowadziła" - powiedziała Wassermann przedstawiając na posiedzeniu komisji projekt raportu.
"Przed komisją stawały osoby, które twierdziły, że Marcin P. to wszystko wymyślił. Twierdzili tak głównie ci funkcjonariusze, których zadaniem było wyjaśnienie kto stoi za Marcinem P. i skąd poszły pierwsze pieniądze. Skoro tego zadania nie wypełnili, to przedstawiali stanowisko, z którego wedle nich wynikało, że on tego dokonał samodzielnie" - mówiła.
Zwróciła uwagę, że podczas przesłuchania P., gdy był on pytany, czy ktoś za nim stał "nastąpiła cisza, po czym P. odpowiedział: uchylam się od odpowiedzi na to pytanie". "Proszę państwa bez oceny, materiał dowodowy zawarty w raporcie pozwoli państwu wyrobić sobie własne stanowisko w tym zakresie" - dodała Wassermann.
Szefowa komisji mówiła też o działalności lotniczej Amber Gold. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express. Linie upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r.
"Nie mam żadnych wątpliwości, że Marcin P. nie wszedł w działalność lotniczą w sposób dobrowolny" - oświadczyła w środę Wassermann. Jak tłumaczyła, według P. oraz świadków zeznających przed komisją, P. z internetu dowiedział się, że jedna ze spółek lotniczych upada.
"Napisał maila do prezesa, zaprosił go na rozmowę i w ciągu pół godziny zadeklarował, że przejmie wszystkie zobowiązania i tę spółkę. W ciągu dwóch godzin, jak to zeznają świadkowie, zadeklarował, że wpłaca 10 mln, aby pohamować wierzycieli i komornika, który na tej spółce jest" - mówiła.
"Wpłaca te pieniądze bez żadnego dokumentu, umowy, papierka, bez czegokolwiek" - dodała. Jak przypomniała Marcina P. tłumaczył taką decyzję tym, że jego marzeniem było, by zostać lotnikiem, ale żona mu nie pozwoliła. "W związku z powyższym postanowił zrealizować swoje marzenie i zakupić linie lotnicze" - powiedziała Wassermann.