Pod lampami w kształcie kropel deszczu i barwnymi potężnymi ikonami ślęczy nad słowem Bożym prawie siedemdziesiątka kleryków. Gotowych na to, by opowiadać o szaleństwie Bożej miłości na Litwie, w stepach Kazachstanu czy na blokowiskach Ukrainy. Desperaci?
Piękno zbawi świat – wołał Dostojewski. Świetnie zdaje sobie z tego sprawę Kiko Argüello, autor ikon zdobiących kościół Redemptoris Mater Archidiecezjalnego Seminarium Misyjnego w Warszawie. Świątynię konsekrował 3 maja arcybiskup Kazimierz Nycz w asyście kard. Józefa Glempa i sekretarza KEP bp Stanisława Budzika. To nieprzypadkowa data, bo kościół jest pod wezwaniem Matki Boskiej Królowej Polski. Spaceruję wśród gigantycznych ikon. Zdobią sale wykładowe, kaplice, a nawet korytarze seminarium. Zaprojektował je inicjator Drogi Neokatechumenalnej. Do niego należały pierwsze i ostatnie pociągnięcia pędzlem. Patrząc w twarz Chrystusa Pantokratora czy Maryi, delikatnie przytulającej Dziecko, można zrozumieć, czemu ten dynamiczny Hiszpan od lat opowiada o nowej estetyce, która ma przyciągnąć ludzi do pustoszejących kościołów. – Nie wystarczy dziś czekać w parafiach z różnymi propozycjami duszpasterskimi, aż ludzie przyjdą, bo może nie przyjdą nigdy – przypominał w czasie konsekracji abp Nycz.
Zimny prysznic
Kiko – ceniony hiszpański artysta, laureat nagród państwowych, wychował się w cieplarnianych warunkach. Było miło, słodko, przyjemnie. Sielanka trwałaby pewnie dalej, gdyby nie pracująca w domu jego rodziców kucharka, która zaprowadziła młodego, wrażliwego artystę do podmadryckich slumsów. Takiej nędzy i brudu Kiko nie widział jeszcze nigdy. Zderzenie z nędzą podziałało na niego jak zimny prysznic. W jego głowie zrodził się szalony pomysł: A może rzucić wszystko i zamieszkać z tymi biedakami? Przeniósł się z przytulnego domu do zbitego z desek baraku, który służył za schronienie psom. Miał tylko Biblię, gitarę i siennik. Zimą grzały go kundle. Owoce tej szalonej decyzji są imponujące. Dziś Droga Neokatechumenalna działa w 105 krajach świata, tworzy 18 tys. wspólnot. W Polsce przy prawie 350 parafiach działa ponad 1000 wspólnot. Seminarium Redemptoris Mater, podobnie jak kilkadziesiąt podobnych na całym świecie, służy nowej ewangelizacji – wyjaśnia ks. Alojzij Oberstar, rektor uczelni. Pochodzi ze słoweńskiej Lublany. O każdej z ikon, pod którymi stoimy, może opowiadać godzinami. – Pierwsze seminarium misyjne powołał w Rzymie Jan Paweł II. Warszawskie seminarium powstało jako piąte. Dziś na całym świecie funkcjonuje aż 75 podobnych uczelni.
Korytarze nowoczesnego budynku na warszawskich Młocinach każdego dnia przemierza prawie 70 kleryków. Choć to wspólnota skupiająca aż 14 narodowości, wśród fontann i barwnych bizantyjskich fresków słychać głównie język polski. Czym różnią się od kleryków ze „zwykłych” seminariów? Przede wszystkim tym, że przyszli tu ze świadomością, iż po święceniach zostaną rozesłani na misje. Gdzie? Tam, gdzie zaproszą ich biskupi – wyjaśnia ks. Alojzij. – Do Czech, na Litwę, do Gruzji czy na blokowiska Ukrainy. Pojadą w ciemno. Ich starsi koledzy pracują już na czterech kontynentach. Każdego dnia klerycy zrywają się o wpół do szóstej, by przez cały dzień modlić się i studiować (uczą się razem z alumnami warszawskiego seminarium archidiecezjalnego).
Marcin Jakimowicz