W Jerozolimie na budynku katolickiej wspólnoty języka hebrajskiego nie ma krzyża. W Hajfie jej kaplica znajduje się na pierwszym piętrze domu mieszkalnego. – Jesteśmy otwarci na każdego – mówi ks. Roman Kamiński. – Ale nie uzewnętrzniamy swojej obecności i nie ewangelizujemy.
W hebrajskojęzycznej Mszy św. niedzielnej w Jerozolimie zwykle uczestniczy 60–70 osób, w tym miejscowi Żydzi, turyści, zakonnice, no i sporo dzieci filipińskich i erytrejskich z rodzin emigrantów urodzonych w Izraelu i porozumiewających się po hebrajsku – mówi ks. Roman Kamiński, który od sierpnia zeszłego roku posługuje tu duszpastersko. – W latach 70. i 80. można nas było liczyć w całym Izraelu w tysiącach. Teraz zostało tylko 300–400 spadkobierców pierwotnej wspólnoty Kościoła jerozolimskiego założonej przez św. Jakuba – dodaje. Przypomina, że istnieją cztery historyczne wspólnoty – w Tel Awiwie, Jerozolimie, Beer Szewie, Hajfie i od 2011 r. w Tyberiadzie. W Hajfie i w Latrun wierni modlą się również po rosyjsku. Nie przez przypadek wikariusz łacińskiego patriarchy Jerozolimy ks. Rafic Nahra, urodzony w libańskiej rodzinie w Egipcie, zajmuje się dziś jednocześnie duszpasterstwem hebrajskojęzycznym i duszpasterstwem emigrantów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych