Co ma proca do paschału?
20.04.2019 21:52 GOSC.PL
Dziadek sadzał mnie na ciężkim krześle, przy stole z rzeźbionymi nogami. I opowiadał Stary Testament. Najbardziej porywająco brzmiała zawsze, powtarzana na moje życzenie w nieskończoność, historia Dawida i Goliata. W drodze na śmiertelne starcie z olbrzymem ten chłopiec o rudych włosach, przechodząc przez potok, przykucnął i niepostrzeżenie zapakował do pasterskiej torby pięć kamieni, pocisków do procy, której wprawnie używał, broniąc swoich owiec przed dzikim zwierzem.
Dziadek nawet zrobił mi procę. Ale nie taką jak Dawidowa - z dwóch rzemieni. Tylko nowoczesną - ze sprężystą gumą, naciągniętą na widełki w kształcie litery „Y”, ulubionej przez Pitagorejczyków, bo jest symbolem tego, że człowiek zawsze ma przed sobą jakiś wybór, dwie możliwe drogi. Za Goliata mojej dziecięcej wyobraźni służyły pnie drzew w niewielkim sadzie, drzwi komórki na opał, a raz nawet - ale to zupełnie przez przypadek i boleśnie w skutkach - szyba w domu sąsiada.
Nie mogę się oprzeć temu wspomnieniu z dzieciństwa, kiedy w czas wielkanocny przy ołtarzu staje paschał. A na nim pięć gran - zakrzepłych, jak krople krwi, guzów wbitych na kształt krzyża w woskową kolumnę. Patrzę na nie. Jest ich tyle samo, ile kamyków do procy miał Dawid w swojej pasterskiej torbie. I tyle samo, ile ran zadano Chrystusowi na krzyżu, kłując Jego dłonie, stopy i bok.
Jezusie, Synu Dawida, co pięcioma ranami swymi zwycięsko starłeś się ze śmiercią, zasiądź z nami do wielkanocnego stołu. Pozwól dotknąć śladów po gwoździach oraz włóczni i znaleźć w nich uzdrowienie. I daj każdemu takiego fajnego dziadka.
ks. Jacek M. Pędziwiatr