- Jeżeli nauczyciele będą chcieli rozmawiać o pakiecie społecznym, dalszych zamianach systemowych, jesteśmy w każdej chwili gotowi, żeby wrócić do stołu i reprezentacja rządu będzie rozmawiała - powiedziała we wtorek rzecznik rządu Joanna Kopcińska.
Kopcińska powiedziała we wtorek w radiowej Jedynce, że "jeżeli nauczyciele będą chcieli rozmawiać o pakiecie społecznym, dalszych zamianach systemowych", to rząd jest "w każdej chwili gotowy, żeby wrócić do stołu. Reprezentacja rządu będzie rozmawiała" - zapewniła.
Zapytana, czy to prawda - jak spekulują media - że we wtorek, w razie wznowienia rozmów z nauczycielami, głównym negocjatorem będzie premier Mateusz Morawiecki, a nie jak dotychczas wicepremier Beata Szydło, rzecznik rządu nie odpowiedziała na to pytanie. Poinformowała za to, że na wtorkowym posiedzeniu rządu kwestie pracy nauczycieli będą omawiane w ramach punktu "sprawy różne". "W każdej chwili, kiedy państwo (związki nauczycielskie - PAP) chcą wrócić do dialogu nad tymi propozycjami, które przedstawiliśmy, wicepremier Beata Szydło i ministerstwa są gotowe rozmawiać - dodała.
Stwierdziła też, że propozycje rządu dla nauczycieli są "tymi, które zgłaszało środowisko nauczycieli". "Podwyżki - one są. Zaczęły się w 2017 r., kiedy odmroziliśmy wynagrodzenia waloryzacją. Potem (podwyżka) w kwietniu 2018 r. i propozycja styczniowa z tego roku oraz proponowane 9 proc. (podwyżki) we wrześniu" - wyliczała. Według niej te propozycje rządu "skutkują podwyżkami" dla nauczyciela dyplomowanego o około 1136 zł, a dla nauczyciela stażysty - 617 zł.
Kopcińska dodała też, że rząd PiS chce skrócenia ścieżki awansu dla nauczycieli, "czego oni sami się domagali". W przypadku nauczycieli stażystów rząd PiS zaproponował skrócenie stażu do dziewięciu miesięcy. Ponadto zaproponował "1000 zł na start" dla nauczycieli stażystów oraz wskazał minimalny dodatek za wychowawstwo.
"To cały czas jest na stole. Cześć środowiska (Solidarność - PAP) to zaakceptowała. (...) Do tego pakiet społeczny, który może być dalej dyskutowany i w każdej chwili strona rządowa jest gotowa do podjęcia rozmów. Za godzinę, za dwie, wieczorem. Wtedy, kiedy nauczyciele zdecydują, że chcą rozmawiać" - mówiła rzecznik rządu.
Na uwagę, że protestujące związki nauczycielskie godzą się na rozmowę w "innych kwestiach dopiero po spełnieniu przez rząd postulatów płacowych" Kopcińska podkreśliła: "Przecież rząd je spełnia i rząd zaczął podnośnic wynagrodzenia nauczycieli bez protestów już w 2017 r."
"Teraz jest kwestia tylko tego, żeby wypracować jak najlepsze mechanizmy. Przecież wcześniej, przez ostatnie trzy lata, zabezpieczone na podwyżki nauczycieli było zero złotych. My pokazujemy, może być od września tego roku wzrost wynagrodzenia do 6137 zł dla nauczyciela dyplomowanego i 3335 zł dla nauczyciela stażysty. Również nauczyciel kontraktowy i mianowany odpowiednio - 4803 zł i 3702 zł. Zatem ten wzrost jest" - mówiła.
"Bardzo nam leży na sercu, żeby nauczyciele wzięli udział w jutrzejszych egzaminach, bo dobro dzieci i młodzieży (jest ważne) przede wszystkim. (...) My to wiemy, nauczyciele zarabiali za mało, zarabiają za mało i chcemy to zmienić. My to realizujemy, ale rozpoczęliśmy ten proces już wcześniej. Teraz trzeba dobrej woli po drugiej stronie, żeby wypracować najlepszy model tego wzrostu" - dodała.
Jak oceniła, propozycje rządu są "wyważone i przeliczone". " Jesteśmy gotowi na dialog i serdecznie do niego zapraszamy" - podkreśliła.
Zapytana o to, że PiS obiecuje finansowe wsparcie dla rolników, a twierdzi, że nie ma pieniędzy dla nauczycieli, Kopcińska podkreśliła, że rząd "wyrównuje szanse i traktuje wszystkich jednakowo".
"Propozycje przedstawione dla rolników opierają się na funduszach unijnych. Z tych funduszy korzysta np. Rumunia, Finlandia, Włochy. Dlaczego ma nie skorzystać Polska. Będziemy o to zabiegać w Parlamencie Europejskim" - wyjaśniła.
"Pieniądze dla nauczycieli w budżecie naszym (państwowym - PAP) również są zapisane i nie można próbować skłócić różnych środowisk. (...) Nie tędy droga. Nauczyciele są dla nas bardzo ważnym środowiskiem, staramy się podnosić wynagrodzenia i wiemy, że to trzeba zrobić" - zapewniała
"Apelujemy, żeby zrobić wszystko, żeby w tych najbliższych dniach ci, którzy zdają egzaminy, mogli je spokojnie i jak najlepiej zdać" - zakończyła rzecznik rządu.
Wtorek jest drugim dniem bezterminowego strajku nauczycieli. Strajkujący przychodzą do pracy do szkół i przedszkoli, ale nie wykonują żadnych czynności związanych z zawodem czy z opieką nad dziećmi.
W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej Solidarności, m.in. z województw: wielkopolskiego, pomorskiego, śląskiego, dolnośląskiego, warmińsko-mazurskiego i kujawsko-pomorskiego. Według ZNP w strajku biorą też udział nauczyciele niezrzeszeni w żadnym ze związków.
Wiceminister edukacji narodowej Maciej Kopeć poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej, że z danych przekazanych przez kuratoria do godz. 12.00 wynika, że do strajku przystąpiło 48,5 proc. szkół i placówek. Zaznaczył, że odsetek ten dotyczy tylko prowadzonych przez samorządy szkół i przedszkoli publicznych.
ZNP i FZZ w styczniu rozpoczęły procedury sporu zbiorowego. W ich ramach przeprowadziły w marcu referenda strajkowe. Według ZNP z informacji zgromadzonych do czwartku rano wynika, że w strajku zamierzało wziąć udział 79,725 proc. ogółu szkół i przedszkoli w całym kraju, czyli 15 576 szkół, przedszkoli, placówek oświatowych i zespołów szkół.