Dlaczego mamy stać się jak dzieci, by wejść do Królestwa? Może dlatego, że bez zbędnego owijania w bawełnę wyrzucą z siebie to, co zawsze chcieliśmy powiedzieć, ale nie mieliśmy odwagi?
22.03.2019 08:32 GOSC.PL
Niedzielny wieczór. Modlitwa wspólnoty. Kilkanaście lat temu. Wszyscy są zmęczeni. Odmawiamy Różaniec. Myśli krążą we wszystkim możliwych kierunkach. Która to „Zdrowaśka”? Dziesiąta! Hmmm, na pewno? A może piąta? Udajemy skupionych. Tak wypada. Nagle wszystkich wybija z rytmu głośne ziewnięcie Marty i jej sceniczny szept: „ Tatoooo, długo to jeszcze potrwa?”. Po zawodach…
Moja ulubiona historia? Syn mojego redakcyjnego kolegi dostał lizaka. Biegł, wywrócił się, a lizak rozsypał się na drobne kawałeczki. Chłopczyk zaczął szlochać. „Nie płacz – uspokajał go tata – lizaki nie są najważniejsze na świecie”. „Wieeem – załkał chłopak – miłość jest najważniejszaaaa”.
Mam wrażenie, że Bóg często zabiera nam nasze „lizaki”, abyśmy wyrzucili z siebie to, co naprawdę o Nim myślimy. Bardzo łatwo ukryć się za pobożnymi formułkami z książeczki do nabożeństwa.
Porusza mnie opowieść o. Maćka Szczęsnego, jezuity: „Chłopczyk z zespołem Downa w jasełkach odgrywał rolę gospodarza. Miał do wypowiedzenia tylko jedną kwestię. Na widok Maryi z Józefem miał powiedzieć: «Nie ma tu dla Was miejsca». Podczas prób i przed głównym przedstawieniem spisywał się świetnie. Nauczył się kwestii na pamięć i potrafił ją zagrać tak, jak zrobiłby to dobry aktor. Przyszedł czas premiery. Scena, publiczność, światła. chłopiec, jak nigdy dotąd, wczuł się w rolę. Otwiera przybyszom drzwi. Widzi dwie młode, utrudzone, zmarznięte istoty i nie może wydusić z siebie słowa. Sufler dwoi się i troi, robi, co może, żeby chłopcu podpowiedzieć tę krótką kwestię, ale on nie reaguje. Już cała sala słyszała, że „nie ma miejsca”, tylko on milczał. W końcu do jego świata przebiła się świadomość tego, czego od niego w tej sytuacji oczekują widzowie. Powtórzył machinalnie, bez przekonania: «Nie ma miejsca…». Sufler, dbając, by przedstawienie miało swój dalszy ciąg, naciska scenicznym szeptem: «Zamknij drzwwwiiii…!». Chłopiec automatycznie wykonał polecenie, jednak całe to napięcie tak wybiło go z rytmu, że zaprzestał grania, naśladowania, spełniania społecznych oczekiwań i udawania. Jego dobra natura wzięła górę. Zrobił to, co należało w tej sytuacji uczynić. Natychmiast z rozmachem otworzył ponownie drzwi i do odchodzących już w ciemność i chłód Maryi i Józefa wykrzyczał: «Ale możecie przecież przenocować w moim pokoju!». Większość gapiów stwierdziła, że położył całe przedstawienie. Byli jednak tacy, którzy dostrzegli, że wydobył z niego cały sens”.
„Zaprzestał grania, naśladowania, spełniania społecznych oczekiwań i udawania”. Czy nie tego oczekuje od nas Bóg?
Marcin Jakimowicz