Nazywany "ks. Bosko ubogich". Po cudownym wyzdrowieniu poświęcił swoje życie chorym i ubogim. Możnych prosił o pożyczki dla Pana Boga. Bł. Artemides Zatti widział w drugim człowieku Chrystusa.
Przez ręce Wspomożycielki
W Viedma powstał niezwykły dom salezjański, który posiadał szpital i aptekę. Dowodził nim ks. Evasio Garrone, który wcześniej był sanitariuszem w wojsku włoskim. To właśnie jemu powierzył ks. biskup Jan Cagliero zorganizowanie apteki i przychodni lekarskiej. Ks. Garrone został więc "doktorem". W jego przychodni panował zadziwiający zwyczaj: bogaci płacili za leki podwójnie, natomiast biedni nic. Obok apteki znajdowała się obora, którą wydezynfekowano, zaopatrzono w łóżka i tak zrodził się "szpital" dla bezdomnych biedaków.
Artemides po przybyciu do Viedma napisał do swojej mamy: "Z radością spotkałem tu moich braci salezjanów. Jeżeli chodzi o moje zdrowie, odwiedził mnie tutejszy medyk, ks. Garrone, i zapewnił, że za miesiąc będę zdrowy". Kuracja trwała dłużej, ale Zatti obiecał Matce Bożej, że jeśli wyzdrowieje poświęci swoje życie pielęgnowaniu najuboższych.
"Don Pedro, czy zechciałby pan pożyczyć Panu Bogu z 5000 pesów?"
W wieku 28 lat złożył śluby wieczyste. Po konsultacjach z przełożonymi zrezygnował z dalszych studiów przygotowujących do kapłaństwa. Postanowił jako brat (koadiutor) pomagać ks. Garrone. 8 stycznia 1911 roku ks. Garrone umarł, a Artemides został szefem apteki św. Franciszka i szpitalika św. Józefa. Zatrudniono również prawdziwego lekarz, ale to Zatti leczył wszystkich, pomimo braku studiów. Chorych przybywało, niewielu było takich, którzy mogli zapłacić. Zatti wsiadał niejednokrotnie na rower, by odwiedzić potrzebujących, a także by zebrać potrzebne fundusze. Pukał do domu nielicznych bogaczy. " - Don Pedro, czy zechciałby pan pożyczyć Panu Bogu z 5000 pesów? - Panu Bogu? - Tak, don Pedro, Pan Bóg powiedział, że to, co czynimy dla chorych, czynimy dla Niego. To dobry interes, proszę pana, pożyczyć Panu Boga".
Do szpitala wysyłano także więźniów, przez co Zatti nabawił się kłopotów. Jeden z więźniów uciekł w nocy. Zatti został aresztowany. Do więzienia odprowadzili go współbracia, pielęgniarki, uczniowie, rekonwalescenci i beneficjenci, każdy z nich miał na głowie opaskę. W sądzie Zatti był spokojny, radosny i się modlił. Po 5 dniach został zwolniony. Całą sytuację skwitował słowami: "Potrzebowałem trochę odpoczynku."
"Waszym obowiązkiem jest mnie wołać, a moim przyjść do was"
W 1915 roku otwarto prawdziwą aptekę z licencjonowanym farmaceutą. Wszystko wskazywało na to, że aptekę św. Franciszka trzeba będzie zamknąć. Jednak Artemides zdawał sobie sprawę, że biedni nie będą mogli kupić leków, a tym bardziej dostać ich za darmo. Co zrobił? Pojechał do La Plata, zdał odpowiednie egzaminy i wrócił z dyplomem.
Każdego dnia wstawał o 4.30, udawał się na Mszę, a potem do chorych, którzy nazywali go "don Zatti". W pośpiechu pijał caffe latte, a potem na rowerze udawał się do kolejnych pacjentów. Modlił się Anioł Pański, a po obiedzie znów odwiedzał chorych. Przed kolacją odpisywał na listy, dawał rozporządzenia w szpitalu. Często był wzywany w środku nocy do pacjentów, którzy przepraszali go za kłopot. "Waszym obowiązkiem jest mnie wołać, a moim przyjść do was" - odpowiadał.
Gdy szpital był przepełniony oddawał swój pokój i łóżko. Sypiał na krześle, a za chrapanie, które mu przeszkadzało w spaniu, ale które wskazywało, że pacjent żyje, dziękował Bogu. Płakał tylko wtedy, gdy nie mógł pomóc bliźniemu. Ci, którzy umierali na jego rękach zawsze mieli uśmiech na ustach.
"Przy Zattim mój ateizm słabnie"
Jeden z lekarzy, który uważał siebie za ateistę, mówił: „Przy Zattim moje niedowierzanie słabnie. Kiedy mam w ręku skalpel i patrzę na niego i widzę go z różańcem, to czuję, że pokój jest wypełniony czymś nadprzyrodzonym ”.
Małgorzata Gajos