Nie domyślano się, że ten kucharz i szewc nosił w sobie bezcenną tajemnicę. Brat Wawrzyniec wyprzedził epokę. Pokazał, jak zmywać naczynia, będąc zanurzonym w Bożej obecności. A wszystko zaczęło się pod zmarzniętym na kość drzewem...
Najciemniej jest pod latarnią. To przysłowie jest do bólu prawdziwe. Jezus w Nazarecie był bezradny. „Nie mógł tam uczynić żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”. Dlaczego? Wszyscy doskonale Go znali. Gdy umierała Mała Tereska, jej sąsiadka siostra Anna od Najświętszego Serca, która żyła obok jej celi przez siedem lat, bez zbędnego owijania w bawełnę skomentowała: „Nie było o niej nic do powiedzenia. Była bardzo miła i ukryta, nigdy nie domyśliłabym się jej świętości”. Podobnie było z bratem Wawrzyńcem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz; GN 6/2019