Kobieta sama opisała swoją mękę. Końcówkę dopisał ktoś na jej prośbę. To najbardziej wstrząsające świadectwo tamtej epoki.
Wściekła krowa runęła na delikatną dziewczynę. Tłum, chciwy krwi, patrzył, jak skrwawiona dwudziestodwulatka pada na plecy. Zaraz jednak usiadła i zaczęła poprawiać rozdartą tunikę. Następnie odszukała spinkę i upięła rozsypane włosy. „Nie wypadało bowiem, aby męczennica cierpiała z rozpuszczonymi włosami; wyglądałoby, że rozpacza w chwili triumfu” – skomentował tę scenę naoczny świadek. Po chwili dziewczyna podeszła do leżącej obok, stratowanej przez krowę młodej niewolnicy o imieniu Felicyta. Wzięła ją za rękę i podniosła. Stały obie, patrząc rozjaśnionym wzrokiem przed siebie. Czekały i drżały. Z radości.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak