Zły dotyk, zła logika

W sprawie pedofilii wszyscy zgadzają się ze sobą. Czy będzie nadal tak, jak jest?

Czytając przedstawiony papieżowi Franciszkowi dokument Fundacji „Nie lękajcie się” doświadczyć można złości z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wywołują ją - przerażające zapewne większość osób - opisy działań osób duchownych, wykorzystujących bezradność dzieci. Po drugie jednak, czytelnik może być wściekły uświadamiając sobie, iż materiał ten opracowany został w sposób daleki od profesjonalizmu badawczego. Uogólnienia, emocjonalne frazy, błędy rzeczowe to tylko niektóre elementy, które podważać mogą przedstawioną w Watykanie treść, określaną mianem raportu. Jest jednak w nim interesujący fragment pokazujący, iż praca kościelnych delegatów, kierowanych do pomocy ofiarom przestępstw seksualnych, posiada pozorny charakter. Czy zatem jest to wyłącznie fasada? Czy są nią również liczne deklaracje duchowieństwa, głośno krzyczącego, iż rzeczowo zajmuje się zgłaszanymi sprawami?

Zostawię tutaj głębszą analizę wspomnianego przeze mnie raportu. Dużo ciekawsze wydają się dla mnie pytania: czy Kościół wie, jak poradzić sobie z ostatnimi sprawami? Czy ma do tego stosowne środki? Więcej: czy księża są przygotowani do tego, by mentalnie i faktycznie rozprawić się z przypadkami przestępstw swoich kolegów?

Miejsce dla świeckich

Patrząc na zebrania w Watykanie, słuchając wypowiedzi polskich biskupów oraz zapoznając się z oficjalnymi dokumentami Kościoła na temat problemu pedofilii, dojść można do wniosku, że świeccy są tylko „gośćmi” w całej sprawie. Kościelnymi delegatami ds. pedofilii wśród duchowieństwa są wyłącznie osoby duchowne. Dzieje się tak nie tylko na poziomie polskich diecezji, ale również w strukturach zakonnych. Kto ponadto zasiada w sądach biskupich decydujących o kanonicznym losie kapłana posądzonego o zakazane czyny seksualne? Ponownie widzimy w składach wyłącznie księży. Brak jest tutaj osób świeckich, choć w ich gronie, aż roi się od kanonistów (także z doktoratami), kształconych na KUL-u i UKSW. Popatrzmy na składy kurii. Trudno znaleźć w poszczególnych organach osoby świeckie, którym Kościół powierzył odpowiedzialną funkcję np. dotyczącą duszpasterstwa młodzieży lub rodzin. Oczywiście, można uznać, iż świeccy nie uzdrowią Kościoła. Ponadto nie jest ich rolą wchodzenie w buty duchowieństwa. To prawda. Problem jednak z rozwiązywaniem sprawy pedofilii wśród duchownych polega na tym, iż jego analiza, ocena oraz osądzenie oddane zostało wyłącznie osobom duchownym. Osoby świeckie w Kościele są Ludem. Stanowią wspólnotę razem kroczącą do Boga. Tutaj jednak jest ogromna dysproporcja. Kościół jako instytucja tworzony jest w znacznej większości wypadków przez osoby duchowne, które wcześniej kształtowane oraz kształcone były przez inne osoby, również duchowne. Wzorce myślowe, sposób mówienia oraz interpretacji faktów mogą nie ulegać w takim przypadku zmianie nawet przez dekady. Doświadczenie perspektywy osoby świeckiej może okazać się tutaj niemożliwe dla księdza lub biskupa.

Skuteczna walka ze złem

Problem pedofilii pokazuje pewien paradoks. Kościół katolicki, będący bodajże jedyną instytucją tworzącą na tym polu procedury naprawcze, otrzymuje jednocześnie najwięcej ciosów za błędy seksualne, jakie popełnili nie tyle jego członkowie, ile „funkcjonariusze”. Nie ma co się temu dziwić. Oczywiście, równie ohydna jest podobna zbrodnia popełniona  przez lekarza lub nauczyciela. Kapłanowi człowiek powierza jednak coś unikatowego, dużo bardziej intymnego niż nawet zdrowie. Oddaje mu sekrety swojej duszy, tajemnice swojego sumienia. Odsłania się przed nim całkowicie. Nie dziwmy się zatem, że oburzenie jest tak wielkie, skoro kiedyś umówiliśmy się, iż ksiądz jest osobą szczególnego publicznego zaufania.

Nie zdziwmy się również, jeśli zmiany wprowadzane w Polsce będą mieć nie w pełni spodziewany charakter. Papież Franciszek już dawno temu wnioskował o walkę z klerykalizmem. Nawet jednak On sam otoczył się najbliższymi ekspertami składającymi się z kościelnych hierarchów, a nie np. doświadczonych świeckich, będących członkami kościelnych wspólnot. Można oczywiście powiedzieć, że księża sądzą księży, podobnie, jak lekarze orzekają w sprawach lekarzy. Wspólnota Kościoła nie jest jednak samorządem zawodowym osób noszących strój duchowny. Jest zgromadzeniem wszystkich ludzi ochrzczonych. Nie jest to jakaś forma korporacja zawodowej. Część duchownych, jakaś grupa osób służących w Kościele popełniła potworny błąd, zrobiła coś niepojęcie złego. Więcej, zapewne są nadal osoby noszące koloratkę, które coś podobnego uczyniły, a teraz z lękiem pytają sami siebie: „Co mam zrobić?” Być może regularnie się u nich spowiadamy. Wyjaśnienie, ocena oraz osądzenie wymaga tutaj nie tylko znajomości kościelnych kodeksów. Wymaga szczególnie dzisiaj zaufania, jakie hierarchia powinna powierzyć świeckim, włączając ich w sposób realny w wyjaśnianie sprawy. W innym przypadku, cytując „Elektryczne gitary” może być „nadal tak, jak jest”. Ponadto, podobnie, jak w Irlandii wiele osób zadać może sobie pytanie: „Co ja robię tu?”


Autor jest doktorem socjologii i pedagogiem, jest ponadto ekspertom Instytutu Ordo Iuris oraz wykładowcą akademickim. Prowadzi blog na stronie gosc.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Błażej Kmieciak