Piosenka filmowa rodziła się u kresu kina niemego. 90 lat później, w dobie technologii 3D, po Oscara bez dobrej melodii ani rusz.
Gdy dziś Adele wykonuje refren „Skyfall”, przed oczami słuchacza ląduje agent 007 i swoim słynnym gestem poprawia mankiet koszuli. Nie potrzeba ekranu, by zobaczyć też pląsy Emmy Stone i Ryana Goslinga na tle nocnego nieba. Wystarczy piosenka z „La La Land”. Z kolei nazwisko Billa Medleya powie niewiele. Lecz to jego głos wyniósł do rangi kultowych taneczną scenę z „Dirty Dancing”. Dobre melodie zapadają w pamięć na długo. I pomagają zapamiętać dobre filmy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Sacha