Hierarchia jest wszędzie tam, gdzie istnieje więcej niż jeden człowiek. Nawet w najbardziej demokratycznej strukturze na tym świecie istnieją tacy, którym kłaniamy się głębiej, pozdrawiamy głośniej, szanujemy mocniej. Nie dlatego, że są lepsi, ładniejsi, mądrzejsi. Mają więcej odpowiedzialności i trochę inne obowiązki niż my.
W listopadzie 2011 roku na łamach włoskiego portalu Vatican Insider pojawiła się informacja o tym, że Benedykt XVI cierpi na zwyrodnienie stawu biodra, dlatego postanowił korzystać z ruchomej platformy, której używał Jan Paweł II. Podobno gdy tylko wyraził pragnienie skorzystania z takiego rozwiązania, przedstawiono mu propozycję użycia dawnego tronu noszonego na barkach mężczyzn. Nazywano go sedia gestatoria. – Nie, dziękuję – miał odpowiedzieć Benedykt XVI. Wielu było pewnie takich, którzy żałowali tej decyzji. Sedia gestatoria wygląda dostojnie. Po Soborze Watykańskim II odstąpiono od jej stosowania. Czy słusznie? Czy nie był to krok w stronę zmniejszenia poszanowania papieskiego urzędu? Wątpię. Z drugiej strony: czy koniecznie trzeba być noszonym przez innych na rękach, żeby móc sprawować władzę? Wątpię tym bardziej. A jeszcze bardziej w kontekście urzędu „sługi sług Bożych”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk