Morawiecki: Podjąłem decyzję o odwołaniu wizyty polskiej delegacji na szczyt V4 w Izraelu

Podjąłem decyzję o odwołaniu wizyty polskiej delegacji na szczyt V4 w Izraelu; więc również nie pojedzie tam minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz - powiedział w poniedziałek w Białobrzegach (Mazowieckie) premier Mateusz Morawiecki.

W poniedziałek i we wtorek w Jerozolimie ma odbyć się szczyt Grupy Wyszehradzkiej. Wcześniej swój udział w szczycie w Izraelu odwołał premier Mateusz Morawiecki, miał za niego jechać szef MSZ Jacek Czaputowicz.

"Podjąłem decyzje o odwołaniu polskiej delegacji ze spotkania w Izraelu, które było wcześniej zaplanowane, a więc również nie pojedzie tam minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz" - powiedział Morawiecki.

"Podjąłem taką decyzję, ponieważ te sformułowania, które padły z ust powołanego na ministra spraw zagranicznych pana (Izraela) Katza, są absolutnie niedopuszczalne. Są niedopuszczalne nie tylko w dyplomacji, ale dla mnie one są niedopuszczalne absolutnie w sferze publicznej" - powiedział premier.

Dodał, że Polacy byli narodem najbardziej poszkodowanym, obok Żydów, Romów, w czasie II wojny światowej. Szef rządu podkreślił, że Polacy ponieśli wielką ofiarę w czasie wojny ratując dziesiątki tysięcy, setki tysięcy Żydów. "Warto to podkreślić, że nie można było ocaleć będąc Żydem w Polsce w trakcie II wojny światowej bez jakiejkolwiek pomocy ze strony Polaków. Ten Żyd, który spotkał na swej drodze Niemca stawał się Żydem martwym, zamordowanym" - mówił Morawiecki.

"Nie możemy sobie absolutnie pozwolić na to, żeby ktoś zachowywał się w sposób nieodpowiedzialny, psując też relacje, ale dla nas kwestie faktów historycznych są absolutnie fundamentalnie ważne" - dodał.

Podkreślił, że Polacy nie mogą być oskarżani za niemieckie zbrodnie dokonane podczas II wojny światowej. "Straciliśmy 6 mln obywateli, naszych ludzi, bliskich, krewnych i szanse rozwojowe" - powiedział szef rządu.

Premier poinformował, że jest też w stałym kontakcie z partnerami z Grupy Wyszehradzkiej.

"Jestem w stałym kontakcie z naszymi partnerami z Grupy Wyszehradzkiej, oni w pełni rozumieją nasz krok, też moją decyzję, że również minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz nie pojedzie do Izraela" - powiedział premier dziennikarzom.

"Ja przestrzegałem i przestrzegam ich też przed tym, że w Izraelu jest kampania wyborcza, na początku kwietnia odbędą się tam wybory. To jest okoliczność wzmagająca temperaturę sporu politycznego, więc jest też ryzyko dla naszych przyjaciół z Grupy Wyszehradzkiej, że będą atakowani, że będą obrażani, tak jak minister spraw zagranicznych Izraela pan Katz w swoim rasistowskim wystąpieniu próbuje obrażać Polaków fałszując historię" - mówił Morawiecki.

Szef rządu podkreślał również, że dla całej Polski i Polaków należy się "wielkie drzewo sprawiedliwych za heroizm czasów II wojny światowej". Przypominał również, że polski rząd na uchodźstwie ostrzegał i karał śmiercią szmalcowników różnych narodowości, którzy denuncjowali Żydów.

"Jako struktury państwowe, jako całe państwo zachowaliśmy się tak, jak trzeba. Ubolewam, że są takie osoby, które nie rozumieją tego kontekstu" - powiedział Morawiecki.

"Nawet przywoływany przez ministra Katza były premier Izraela Icchak Szamir wycofał się w wywiadzie dla +Rzeczpospolitej+ z tamtych słów, a więc zrozumiał, że tego typu sformułowania krzywdzące dla Polaków absolutnie nie powinny mieć miejsca" - dodał.

Premier poinformował, że szef MSZ Jacek Czaputowicz prowadzi obecnie rozmowy ze swoimi odpowiednikami z państw Grupy Wyszehradzkiej, którzy - jak dodał - również rozumieją decyzję polskiego rządu.

"Polska, która jako państwo była największą ofiarą II wojny światowej, a nasz naród obok narodu żydowskiego ucierpiał ogromnie (...) byliśmy przeznaczeni do eksterminacji - 85 proc. narodu polskiego miała zostać wymordowana, a pozostała część miała zostać zamieniona w niewolników. Dla nas ta część historii jest fundamentalna i dlatego na tego typu rasistowskie sformułowania nie będziemy pozwalać i nie zgadzamy się na taką retoryką w dyplomacji" - mówił Morawiecki.

Przypomniał również swoją rozmowę telefoniczną z premierem Benjaminem Netanjahu, w której jeszcze raz potwierdzili ważność deklaracji między Polską a Izraelem z czerwca ubiegłego roku.

W niedzielę p.o. izraelskiego ministra spraw zagranicznych Israel Katz, odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie szefowi izraelskiego rządu stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela – PAP), któremu Polacy zamordowali ojca, +Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki+. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych".

Po tej wypowiedzi do polskiego MSZ została w poniedziałek wezwana ambasador Izraela w Polsce Anna Azari.

W niedzielę rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska powiedziała, że premier Mateusz Morawiecki poinformował swojego izraelskiego odpowiednika Benjamina Netanjahu, że nie weźmie udziału w spotkaniu państw Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu, a Polskę na szczycie reprezentował będzie szef MSZ Jacek Czaputowicz.

Kopcińska podkreśliła, że w rozmowie między szefami rządów, premier Netanjahu odniósł się do informacji podanej w czwartek przez "Jerusalem Post". Dziennik podał, że podczas pobytu w Warszawie premier Izraela powiedział, że Polacy kolaborowali z nazistami w Holokauście. Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari.

"Szef izraelskiego rządu potwierdził, że w trakcie czwartkowego briefingu dla dziennikarzy w żadnym momencie nie przypisywał Polsce ani polskiemu narodowi odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie popełnione czasie II wojny światowej i że nie padła z jego strony nawet najmniejsza sugestia tego rodzaju" - powiedziała Kopcińska.

W piątek przed południem izraelska ambasador w Polsce została wezwana do MSZ. Po spotkaniu z Azari wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk powiedział, że strona polska wyraziła wobec niej oczekiwanie, że strona izraelska w sposób jednoznaczny odniesie się do tego, co miał na myśli premier Benjamin Netanjahu w wypowiedzi cytowanej przez media izraelskie. "Dotychczasowe wyjaśnienia w tej sprawie uważamy za nieczytelne" - oświadczył Szynkowski vel Sęk.

Wobec oczekiwania strony polskiej w piątek po południu oświadczenie opublikowała Kancelaria Premiera Izraela. "Podczas rozmowy z dziennikarzami premier Netanjahu mówił o Polakach, nie polskim narodzie ani państwie. Jego wypowiedź została błędnie zrozumiana i zacytowana w prasie, i została później poprawiona przez dziennikarza, który był autorem pierwotnego zniekształcenia" - czytamy w stanowisku izraelskim.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..