Wiara „wyssana z mlekiem matki” zastępowana jest wiarą z wyboru. Choć statystyki spadają, nie jest to zła wiadomość. Garstka wiernych regularnie dająca dziesięciny może finansowo postawić na nogi parafię bardziej niż tłum wrzucający do koszyczka bilon.
18.02.2019 08:27 GOSC.PL
Z ostatnich „Raportów o stanie wiary nad Wisłą” (taka „statystyka katolika” regularnie przygotowywana jest przez KAI) wynika, że w Polsce – kraju o najbardziej intensywnej religijności w Europie tradycyjna wiara „wyssana z mlekiem matki” zastępowana jest wiarą z wyboru. I choć powoduje to spadek w tabelkach i wykresach, nie jest to zła informacja.
Jasne, zależy mi na tym, by Dobra Nowina dotarła do jak największej grupy osób, ale wiem dobrze, jak działa wspólnota złożona z kilkuset letnich katolików, a jak z niewielkiej grupy zaangażowanych. Przecież garstka wiernych regularnie dająca dziesięciny na cele ewangelizacyjne może finansowo postawić na nogi parafię bardziej niż tłum wrzucający do koszyczka bilon (zob. książka „Odbudowana”).
Bóg szuka „gorących”, letnich „wypluwa ze swych ust” (Ap 3,16).
Jezus z otaczającego Go tłumu wybrał dwunastu, ale na najważniejsze duchowe eskapady zabierał jedynie trzech. Pod krzyżem został zaledwie jeden z nich.
Jak widać, taka statystyka Mu wystarczyła.
Młodzi, słysząc o prawdach wiary, pytają: „OK, ale jak to działa?”. To pytanie sprawia, że jako chrześcijanie mamy pole do popisu, by „uzasadnić tę nadzieję, która w nas jest” (1 P 3,15). „Ludzie chcą spotkać dziś w Kościele Jezusa, a nie tylko o Nim usłyszeć” – przekonuje abp Grzegorz Ryś.
Od miesięcy podnoszą mnie słowa Judy Machabeusza, który widząc przerażenie, które paraliżowało jego malutki oddział („Nas jest tak mało, czy będziemy mogli walczyć z tym tak wielkim, potężnym mnóstwem?”), odpowiedział: „Bez trudu wielu może być pokonanych rękami małej liczby, bo Niebu nie czyni różnicy, czy ocali przy pomocy wielkiej, czy małej liczby. Zwycięstwo bowiem w bitwie nie zależy od liczby wojska; prawdziwą siłą jest ta, która pochodzi z Nieba. Bóg sam skruszy ich przed naszymi oczami”
„Wielkie, potężne mnóstwo”. Słyszycie, jak to brzmi? Morale oddziału, delikatnie mówiąc, „siadło”. „Nie dość – jęczeli – że jest nas tak mało, to jeszcze »dzisiaj nic (...) nie jedliśmy i sił nam zabrakło«”. Odpowiedź Machabeusza jest lekarstwem na nasze lęki i nucenie pod nosem refrenu „Mało nas, mało nas…”. Gdy skończył przemawiać do swego malutkiego oddziału „nagle uderzył, tak że Seron i jego wojsko zostało przez nich pobite”.
Marcin Jakimowicz