Skoro świat pędzi do przodu, to ten kto stoi w miejscu to się cofa. Takie stwierdzenie wydaje się dziś oczywiste. Ale czy naprawdę tak jest?
Samorozwój stał się dziś gałęzią wiedzy. I to tak szeroką gałęzią, że regały w działach takich jak „Rozwój osobisty” czy „Kariera i sukces” zajmują najwięcej miejsca w księgarniach. Książki z tytułami takimi jak „Atlas szczęścia” czy „Obudź w sobie olbrzyma" piszą zarówno poważni profesorowie psychologii jak i telewizyjni celebryci.
Co najgorsze, „samorozwój” staje się czymś w rodzaju religii. Religii, w której w centrum współczesny człowiek postawił swoje „ja”. Coraz więcej osób korzysta z usług trenerów osobistych, którzy mają odkryć im drogę do pożądanego celu. Celu, który często okazuje się podążanie za zmieniającym się światem.
Nie wszystkich jednak pochłonął pęd do „samorozwoju”. O książkach krytykujących gonitwę za pędzącym światem, odsłaniających pułapkę pędzenia do nikąd i dających inną, chrześcijańską wizję rozwoju osobistego pisze Szymon Babuchowski w tekście „W pułapce samorozwoju”.
Więcej znajdziesz TUTAJ oraz w najnowszym wydaniu drukowanym "Gościa Niedzielnego".
BB