Z człowiekiem jak z gałązką - czasami do rozkwitu potrzebuje pomocy, zamiast naszych ostatecznych sądów.
31.01.2019 17:55 GOSC.PL
Ciekawa obserwacja: obfite opady śniegu sprzed kilku tygodni doprowadziły do złamania pnia krzaka porzeczki w moim ogródku. Zabrałem wyłamane gałęzie do domu i tak leżały przez kilkanaście dni. Po tym czasie umieściłem dwie z nich w szklance z wodą. Pozornie suche gałązki po kilku dniach wypuściły zielone listki:
Pomimo całkowitego ułamania, wydawałoby się nieodwracalnej rany, w pozornie suchych gałęziach tliło się jeszcze ukryte życie. Potrzebowało jednak pomocy z zewnątrz, by się rozwinąć.
Na to interesujące zjawisko można spojrzeć jak na metaforę naszego życia i relacji międzyludzkich. Często, gdy widzimy człowieka złamanego jakiś życiowym ciężarem, raną czy błędem, przekreślamy go na dobre. Wydajemy (nomen omen) sądy ostateczne. "Ten się już z tego nie podniesie", "dla tamtej nie ma już ratunku", "oni tacy są i nic tego nie zmieni". A może w pozornie suchej gałązce tli się życie, które jednak jest niezdolne do samodzielnego rozwoju? Możliwe, że gdyby spojrzeć na drugiego człowieka wzrokiem głębszym i bardziej przenikliwym oraz udzielić mu odpowiedniej pomocy, wtedy na nowo rozwinęłoby się jego życie? Ile mamy w Ewangelii takich suchych, złamanych gałęzi? Zacheusz, Samarytanka przy studni, Dobry Łotr (czy nazywalibyśmy go "Dobrym", gdyby Jezus nie dostrzegł w nim ukrytego życia?), można by jeszcze wielu wymienić.
Nie wiemy ile z naszych ostatecznych sądów sprawia, że jakaś gałąź nie rozkwitnie. Może dlatego właśnie warto sąd ostateczny zostawić w kompetencjach Boga.
Wojciech Teister