Król bardzo się zasmucił (…). Zaraz też posłał kata. Mk 6,26-27
Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: «Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim». Inni zaś mówili: «To jest Eliasz»; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, mawiał: «To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał».
Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem napominał Heroda: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». A Herodiada zawzięła się na niego i chciała go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał.
Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobistościom w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczyny: «Proś mnie, o co chcesz, a dam ci». Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa». Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?» Ta odpowiedziała: «O głowę Jana Chrzciciela». Natychmiast podeszła z pośpiechem do króla i poprosiła: «Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela». A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczyna dała swej matce.
Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.
Ewangelia z komentarzem. Słowa najważniejsze rozważa ks. Jerzy Szymik
Gość Niedzielny
Król bardzo się zasmucił (…). Zaraz też posłał kata. Mk 6,26-27
Po co mu to było? Po co zaglądać pod kołdrę królowi i pozbawionym miłosierdzia słowem sprawiać ból pogubionej – bo nie złej przecież – kobiecie? Czego on chciał docelowo? Odmówić im komunii? Wolał wypomnieć bezdusznie, niż czule rozeznać? Słowa jak cepy, raniące („nie wolno ci mieć…” – za kogo on się uważał?) zamiast towarzyszenia. Co niby miał zrobić Herod? Pozwolić mu politykować pod płaszczykiem anachronicznych średniowiecznych zasad, z których ludzkość dawno już wyewoluowała? Ku uciesze populistów? Twardogłowych trzeba skrócić o ich twardą głowę. Szkoda i trudno, ale postęp wymaga ofiar. Dlatego jeszcze gorące od tańca dziewczę niesie jego głowę na misie, kręcąc biodrami. Show must go on. Sam sobie winien. A oni robią z takich męczenników.
ks. Jerzy Szymik