Koreańczyk pada plackiem w czasie Różańca, Meksykanin, ze zdartymi do krwi kolanami, wznosi toast. W Kościele nie ma urawniłowki. Postulat, by wszyscy myśleli w ten sam sposób, nie pochodzi z nieba. Bóg kocha różnorodność.
Guadalupe. Tańczą Indianie, cyrkowcy żonglują piłeczkami. I co najciekawsze: oni w ten sposób się modlą.
roman koszowski /foto gość
– Kiedyś Szymon Hołownia powiedział u nas na rekolekcjach świetną rzecz: przypominamy członków załogi łodzi, którzy uważają, że każdy powinien robić dokładnie to, co my – opowiada Roman Groszewski, jezuita. – Chodzimy po pokładzie i kiwamy palcem: „To, co robisz, robisz źle. Przez ciebie łódź zatonie!”. A przecież na łodzi każdy ma swoje inne zadanie. Musimy zaakceptować fakt, że Kościół jest i zawsze był różnorodny. Osoby Trójcy Świętej różnią się między sobą, a przecież żyją w jedności!”.
Gdy doniesiono Jezusowi, że niektórzy „obcy” czynią cuda w Jego imię, nie pytał spłoszony: „A kto to taki? Czy przypadkiem nie przeinaczają moich słów?”. Odpowiedział ze spokojem: „Pozwólcie im”. Jaką On miał w tym wolność!
– Duch Święty kocha różnorodność – dopowiada o. Gruszewski. – Jest w nas sporo lęku przed „innym”. Niepotrzebnie boimy się „chaosu”. A różnorodność wpisana jest w naturę rzeczywistości i próba podporządkowania wszystkiego jednemu modelowi musi skończyć się porażką. Różnorodność uczy nas współpracy i tego, że potrzebujemy siebie nawzajem. Musimy nauczyć się różnić. Inaczej nie będziemy potrafili budować Kościoła. Uczę się różnorodności we wspólnocie. Uczę się, obserwując rzeczywistość, która nie jest jednorodna. Uczę się kochać Kościół od samego Jezusa. Jeśli On kocha podzielony, poraniony Kościół, to znaczy, że ja też mogę taki Kościół kochać. Mogę kochać ludzi, którzy mnie nienawidzą. Powód jest jeden: są to moi bracia. Jeśli zacznę o nich myśleć jak o wrogach, to poległem na starcie, dałem się zwieść nieprzyjacielowi. Jezus mówi wyraźnie: wszyscy ludzie są naszymi braćmi. Zasługują na to, by ich kochać. Charyzmatycy i tradycjonaliści, prawosławni i protestanci, muzułmanie i ateiści – jesteśmy braćmi. Jestem im winien miłość.
Po co bogu pantofelek
– Boimy się tego, co różnorodne, bo różnorodność zawsze związana jest z tajemnicą i zaskoczeniem. Natomiast zaskoczenie i fascynacja są elementami, a nawet dowodami każdej prawdziwej miłości – nie ma wątpliwości dominikanin Tomasz Gałuszka. – To jest zachwyt nad fundamentalną różnorodnością. Rozróżnienie: Stwórca–stworzenie. To jest największa, nieprzekraczalna różnica. Nie ma nic więcej. Bóg chce, żebyśmy byli Nim zafascynowani. Nim, czyli innością totalną, nie do pojęcia. Także inność na poziomie stworzenia, czyli między nami a innym stworzeniem, między nami a pantofelkiem, jest tym, co powinniśmy odkrywać. Jest to jednak tylko niedoskonały obraz inności, która jest i ma być między nami a Bogiem. Która jest innością nieprzekraczalną. Święty Tomasz z Akwinu był zachwycony różnorodnością. Dzisiaj, mimo że chlubimy się życiem w 4D czy w jakichś innych formach, tak naprawdę nasza rzeczywistość jest dwuwymiarowa. Tak–nie, białe–czarne. Dla Tomasza rzeczywistość była naprawdę wielowymiarowa. Jego postrzeganie rzeczywistości wychodziło przede wszystkim z doświadczenia Boga. Tomasz wiedział, że Bóg jest Panem różnorodności. Nawet liczba gatunków, które znamy, których jeszcze nie spisaliśmy czy które wyginęły, jak dinozaury, pokazuje tak naprawdę bogactwo Boga i Jego różnorodność, wyrażające się w życiu trynitarnym. Jeżeli Bóg jest tak bardzo różnorodny, rzeczywistość też jest różnorodna i wymaga spojrzenia przynajmniej z pięciu stron.
Marcin Jakimowicz