– Gdy ksiądz podniósł rękę do przebaczenia, zaczęłam płakać. Przez tyle lat czekałam na takie gesty! – opowiada Milena. Co tracą osoby żyjące w związkach niesakramentalnych?
− Jasne, zdarzają się konflikty. To normalne w każdej rodzinie − podsumowuje Tomek. − Ale widzę, że Kościół daje nam narzędzia do ich rozwiązywania. Kiedyś bywały ciche dni, kiedy ze sobą nie rozmawialiśmy. Dni pełne nieprzebaczenia. Teraz jest nam łatwiej się pojednać. Dzięki przebaczeniu, którego uczy nas Jezus. Co się zmieniło od dnia ślubu? Bóg dał nam łaskę wiary. Przykład? Jesteśmy na wakacjach. Znajoma Włoszka zaczyna nam opowiadać o tym, że ma złe wyniki badań i czuje się fatalnie… „Możemy się pomodlić?” − zapytaliśmy? „Oczywiście” – odpowiedziała, a potem zdumiona popatrzyła na nas: „Chcecie się modlić teraz?”. (śmiech) Pomodliliśmy się o zdrowie dla niej. Okazało się, że wyniki badań wyszły lepsze.
− Kluczem jest wiara – dodaje Milena. − Ślub niewiele zmienia, jeśli nie ma osobistej relacji, spotkania z żywym Bogiem. To On wszystko zmienia. Trzeba się otworzyć na Jego działanie i podporządkować Mu się w wielu kwestiach, a bez wiary i miłości do Niego to trudne. Wiesz, co mi pomaga? Myśl, że to sam Pan Bóg wybrał dla mnie Tomka. Gdy mój mąż zaczyna mnie wkurzać, myślę: „To Ty wybrałeś go dla mnie. Ty wiesz lepiej ode mnie”.
− Problem jest taki, że ja nawróciłem się wcześniej i modliłem się o dobrą żonę, a Milena nie modliła się o dobrego męża. Więc ma za swoje − wybucha śmiechem Tomek.
Każda historia jest inna
– Przychodzi do księdza para, która żyje na kocią łapę. Nie ma prawnej przeszkody, by stanąć przed ołtarzem. Jak ich ksiądz przekona do tego wyboru? – pytam ks. Jarosława Ogrodniczaka, wieloletniego duszpasterza rodzin.
– Dostatecznie długo pracuję z małżeństwami i parami żyjącymi w związkach niesakramentalnych, by wiedzieć, że każda historia jest inna. Do każdej pary trzeba podejść indywidualnie. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi – odpowiada ks. Jarek. – Rozmawiam, nie stosuję żadnej formy nacisku. Cieszę się, jeśli takie pary wpuszczają kolędę, szukają, pytają. Trudno oceniać to, że nie zawarły przy ołtarzu związku małżeńskiego. Nie znam historii ich życia, ich zranień, doświadczeń. Nie mam prawa ich oceniać. Mogę zaproponować rozmowę.
Przy spotkaniach z niesakramentalnymi nie da się nie zauważyć wielu dramatów, rozdarć, pęknięć, trudnych sytuacji. Po grzechu w każdym momencie możemy pójść do spowiedzi i otrzymujemy rozgrzeszenie. Osoby żyjące w związkach niesakramentalnych opowiadały: „Pozostawał nam żal za grzechy, nie mogliśmy otrzymać sakramentalnego przebaczenia”. Pozostawała tęsknota.
Wybór sakramentu to wybór życia w łasce i z łaski; życia, w którym jest obecny Pan Bóg. Młodzi odkładają ślub, bo twierdzą, że nie mają pieniędzy? To najprawdopodobniej temat zastępczy. Zdumiewa mnie i boli praktyka życia bez ślubu u osób, które były blisko Kościoła. Byli ministrantami, chodzili na oazę. Wygląda to tak, jakby Pan Bóg przegrywał z zasadami, jakie dyktuje ten świat.
Czasem czuję się „niedzisiejszy”, widząc, jak bardzo świat odstaje od tego, co głosi Chrystus. Wiem, że w takich sytuacjach cytuje się zazwyczaj badania pokazujące, że spośród małżeństw, które zawarte zostały w kościele, 30 proc. się rozpada. Wśród tych, które razem co niedzielę chodzą do kościoła na Mszę św., odsetek rozwodów wynosi 2 proc., a wśród tych, które codziennie razem się modlą, jedynie 0,07 proc., ale jest tak wiele czynników, które wpływają na trwałość związku, że naprawdę trudno powiedzieć, dlaczego te małżeństwa przetrwały. Najważniejszy argument? Wiara. Jeśli to młodych nie interesuje, sakrament nie zadziała jak magiczna różdżka.
Marcin Jakimowicz