Młodym z Kanady udział w ŚDM uświadamia utraconą swobodę w wyznawaniu i praktykowaniu własnej wiary – zauważa jeden z kanadyjskich duszpasterzy, którzy przybyli do Panamy z Quebeku. W rozmowie z Radiem Watykańskim przyznaje on, że w jego ojczyźnie religia została rzeczywiście zepchnięta do zakrystii.
- Kiedy chodzę po ulicach w sutannie, niektórzy sądzą, że jestem karnawałowym przebierańcem. Tu tymczasem młodzi Kanadyjczycy widzą, jak ich rówieśnicy z pełną naturalnością opowiadają o Jezusie, bez żadnego zażenowania modlą się i chwalą Boga. Dla nich jest to prawdziwy szok – przyznaje kanadyjski kapłan. Podkreśla on również, że silnym doświadczeniem jest dla jego podopiecznych doświadczenie realnej biedy.
"Pochodzą oni z rodzin dość zamożnych z Montrealu, z Quebeku. A tu znaleźli gościnę w rodzinach bardzo ubogich – opowiada Radiu Watykańskiemu kanadyjski kapłan. – Pierwszego dnia był to dla nich wstrząs. Ale już następnego dnia, widziałem, że coś się w nich dzieje. Przyszli do mnie wczoraj po obiedzie i powiedzieli: «Wiele już słyszeliśmy o ubóstwie, a teraz sami tym żyjemy. Widzimy, jak ci ludzie robią wszystko, aby nas ugościć, aby przekazać nam swą radość. I widzimy, że dla nich ubóstwo nie jest czymś, co ich ogranicza». Muszę przyznać, że te słowa są dla mnie źródłem wielkiej satysfakcji. Widzę, że coś zrozumieli. Mam nadzieję, że też nauczą się dzielić z innymi. Inni młodzi opowiadali mi wczoraj wieczorem o kobiecie, która ich przyjęła, a sama mieszka w małym dwupokojowym mieszkaniu. Dla nich kupiła dodatkowe łóżko. Widać, że nie ma środków do życia, ale jak uboga wdowa z Ewangelii, dała wszystko, co miała, żeby ich przyjąć. Na tym też polega to wielkie doświadczenie ŚDM, wielka radość tego wydarzenia. Młodzi wychodzą ze swego środowiska, ze swej rodziny, aby spotkać się ze światem i wrócić do swych krajów z nowym spojrzeniem."