W Maladze odbył się w niedzielę pogrzeb 2,5-letniego Julena, który 13 stycznia wpadł do niezabezpieczonej dziury po odwiercie. Jego ciało wydobyto w nocy z piątku na sobotę.
Ceremonia pogrzebowa miała charakter zamknięty. Uczestniczyli w niej głównie przyjaciele i rodzina zmarłego chłopca. Policja zakazała mediom wstępu do kościoła i na cmentarz, na którym pochowano dziecko.
Julen spoczął obok swego starszego brata Olivera, który w 2017 r. w wieku 3 lat zmarł nagle na zawał serca podczas spaceru.
W sobotę po południu zespół patomorfologów badający ciało Julena ujawnił, że główną przyczyną śmierci dziecka był ciężki uraz głowy. Nastąpił on w efekcie bezpośredniego upadku chłopca z wysokości 71 m wewnątrz wywierconej dziury.
We wtorek Sąd Najwyższy Andaluzji wszczął dochodzenie dotyczące wypadku. Z informacji mediów wynika, że nielegalnie wykonany był nie tylko otwór, ale również pozwolenia na budowę nie posiadało gospodarstwo, obok którego doszło do tragedii. Właścicielem nieruchomości jest narzeczony kuzynki ojca Julena, który w feralnym dniu zaprosił rodzinę chłopca na obiad.
Śledczy mają też m.in. wyjaśnić dlaczego znajdujące się na dnie otworu dziecko było przykryte warstwą ziemi utrudniającą sondom dotarcie do chłopca. Istnieje przypuszczenie, że osunęła się ona wraz z upadkiem Julena.
Trwające ponad 12 dni próby wydobycia ciała chłopca z otworu o średnicy 25 cm prowadzone były przez zespół ratowniczy liczący ponad 300 osób, w tym m.in. górników, funkcjonariuszy żandarmerii i operatorów ciężkiego sprzętu.
W ostatniej fazie prac poszukiwawczych członkowie ekipy ratowniczej, a także rodzice Julena krytykowali licznych w miejscu tragedii dziennikarzy za natrętne próby zdobycia informacji i publikowanie szczegółowych danych dotyczących najbliższych dziecka i osób pomagających wydostać go z otworu po odwiercie.