Co chrześcijanin powinien myśleć w sprawie katolickiego pogrzebu prof. Romualda Dębskiego? Może zamiast myśleć wpierw powinien się pomodlić?!
Śmierć prof. Romualda Dębskiego całkowicie mnie zaskoczyła. Już kilkanaście dni temu pojawiały się nieprawdziwe informacje o jego zgonie. Okazało się wówczas, że znajduje się on w krytycznym stanie na OIOMie. Zaskoczeniem jednak było dla mnie również natychmiastowe uaktywnienie się modlitewne osób, które nie podzielały jego poglądów. To oni w mediach społecznościowych apelowali o modlitwę oraz nawrócenie się przed śmiercią lekarza. W komunikacie kurii warszawskiej wskazano, że nim zmarł, lekarz ten otrzymał ostatnie namaszczenie (sakrament chorych). W czym zatem problem?
Dotyczy on przede wszystkim zgorszenia. Dla jednych będzie nim pochowanie „po katolicku” lekarza, który kierował bardzo aktywną aborcyjnie kliniką. Dla innych natomiast gorsząca jest już sama dyskusja „nad trumną” zmarłego. Nie godzi się bowiem, ich zdaniem, odmowa pochówki w sytuacji ochrzczonego katolika, który skorzystał przed śmiercią z Sakramentów.
Postać z zaskoczeniem
Myśląc o zmarłym profesorze, zaangażowanym z drugiej strony w sprawy również mnie pasjonujące, natknąłem się na fragment mojej pracy doktorskiej. Jest to wywiad, jakiego udzielił on wraz ze swoją żoną redakcji „Dużego Formatu”. Pamiętam doskonale moje wrażenia po tym tekście. Miałem świadomość, że ginekolog ten był przykładem legalisty aborcyjnego. Bardzo precyzyjnie wskazywał na sytuacje, które zezwalają, jego zdaniem, na podobne działanie. Kilka razy mnie jednak zaskoczył. Stwierdził on m. in. „16 - latka przyszła ze skierowaniem na aborcję od znanego profesora: „wada płodu – stopy szpotawe”. To nie jest wada zagrażająca zdrowiu czy życiu. I do tego dość łatwo się leczy. Inny przypadek: na USG okazało się, że dziecko nie ma jednego paluszka. A rodzice mieli plan, że zostanie pianistą.” W innym miejscu dodaje: „Przychodzi para, domaga się aborcji, bo płód ma rozszczep wargi. Ta wada na USG może wyglądać dość koszmarnie, ale po porodzie łatwo ją skorygować. Przy dzisiejszej technice – nie pozostawia śladu. Nie wypisałem skierowania, starałem się to wytłumaczyć. Powiedzieli, że pójdą do kogoś innego.” Do innej osoby nie poszła już jednak Alicja Tysiąc, której także Dębski obmówił aborcji. Nie przeprowadził on także podobnych działań terminacyjnych w wypadku byłej pacjentki szpitala na Madalińskiego w Warszawie, gdzie z kolei prof. Bogdan Chazan odmówił prenatalnego pozbawienia życia dziecka.
Nie oznacza to jednak, iż zmarły profesor był działaczem pro life. Jak przypomina Mariusz Dzierżawski, „w latach 2011-2018, według informacji podanych przez szpital, na oddziale kierowanym przez doktora Dębskiego, zabito poprzez aborcję 783 dzieci. W jednym tylko roku 2017 zabito tam 131 dzieci.” Co zatem godzi się uczynić w podobnej sytuacji? Zezwolić na katolicki pogrzeb czy też nie zezwolić?
Prawo i sprawiedliwość
Decyzja warszawskiej kurii (zezwalającej na pogrzeb) nie zakończy stawiania w całej sprawie pytań, choć trzeba zaznaczyć, że zwraca uwagę na dwie ważne kwestie. Po pierwsze, podkreślono, że obawy wiernych dotyczące zgorszenia posiadały w całej sytuacji uzasadniony charakter. Po drugie jednakże, wskazano, że prof. Dębski „przed śmiercią został opatrzony Świętymi Sakramentami, które w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia powodują zatrzymanie skutków ewentualnie zaciągniętej ekskomuniki”.
Oczywiście w całej sytuacji wiele nie wiemy. Nie wiemy np. jaki charakter przybrała posługa sakramentalna. Nie wiemy, czy była to modlitwa nad osobą nieprzytomną, czy towarzyszyła jej spowiedź. Może i dobrze, że tego nie wiemy. Rozmawiałem kiedyś ze znajomą. Stwierdziła, że nie rozumie nauczania Kościoła. Nie pojmuje, jak to możliwe, że morderca może mieć odpuszczone grzechy. Stwierdziłem, że i ja tego nie rozumiem, ale najpiękniejsze w miłosierdziu jest właśnie to, iż po ludzku go nie ogarniamy. Rudolf Höß spowiadał się podobno przed śmiercią przez tydzień. Był odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi. Czy złem jest jednak wyrażanie nadziei, że ten człowiek jest teraz w niebie? Mark Gungor opowiadał w trakcie jednego ze spotkań, że rozmawiał kiedyś z pewną zakonnicą. Zauważył, że opowiadała o piekle w taki sposób, jakby sama spędziła tam dłuższy czas. Cytując klasyka: „Nie idźmy tą drogą!”
Zaskoczenie i modlitwa
Wiele razy słuchałem prof. Dębskiego w mediach. Kilkakrotnie publikacyjnie reagowałem na jego stanowiska, z którymi się nie zgadzałem w całej rozciągłości. Nie pojmowałem, jak może pozbawiać życia dziecka przed narodzeniem, jednocześnie wiedząc, że jego żona ratuje obok życie dzieci poczętych, wykonując na nich operacje płodowe. Nie rozumiem jednak dzisiaj także czegoś innego. Gdy umiera nam ktoś, kto był po drugiej stronie barykady sporu, uświadamiamy sobie, że paradoksalnie odchodzi ktoś nam bardzo bliski, ktoś kogo kojarzyliśmy, w jakiejś części znaliśmy. I ja od kilku dni o Nim w modlitwie myślę.
Sprawa pogrzebu profesora Dębskiego jest zapewne ciekawym casusem dla kanonistów. Co jest bowiem ważniejsze: sakramenty święte udzielone np. osobie nieprzytomnej czy też wiedza wskazująca, że przez większość życia podejmował on/ona działania niezgodne z nauczaniem Kościoła i trwał/a w nich? Jak odczytać tutaj prawo? Jak nie ulec łatwemu sentymentalizmowi? Jak trzymać się doktryny? A może jeszcze inaczej: jak zachować się przyzwoicie?
Jakiś czas temu widziałem w telewizji film o II wojnie światowej. Pewien człowiek popełnił samobójstwo. Była tam scena, gdy rodzina bez kapłana stała na cmentarzu przy trumnie, żegnając bliską im osobę. Przechodził obok nagle ksiądz i intuicyjnie poprosili go o modlitwę. Powiedział: „Ale ja nie mogę, to był samobójca.” W podobnych chwilach przypomina mi się fragment z Mądrości Syracha: „Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę.”
Pogrzeb prof. Dębskiemu w zasadzie potrzebny nie jest. On jest dla żyjących. Profesor - w odróżnieniu od nas - już wszystko wie. Wszystko już poznał. A co my wiemy? Wiemy, jak się modlić za zmarłych: „Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków, amen.” Nie czyńmy tutaj wyjątków!
Błażej Kmieciak