Reżyserka „Zabawy, zabawy” poszła pod prąd współczesnych tendencji panujących w kinie.
Kinga Dębska filmem „Moje córki krowy” udowodniła, że o sprawach najtrudniejszych można nakręcić film „do oglądania”, bez patosu i epatowania wyrazistymi obrazami, a jednocześnie nasycony pozytywnymi emocjami. „Zabawa, zabawa” jest tego kolejnym dowodem. Bohaterkami najnowszego filmu reżyserki poruszającego problem choroby alkoholowej są trzy kobiety, których historie wzajemnie się przeplatają. Każda znajduje się w różnej fazie uzależnienia i każda podchodzi do tego w inny sposób. W filmach o alkoholikach łatwo pójść na całego i pokazać bez osłonek, co nałóg robi z człowiekiem. Dębska traktuje problem inaczej, delikatnie, bez drastycznych scen, ale jednocześnie potrafi oddać całą jego złożoność. Znakomicie obrazuje to scena, kiedy pani doktor siedzi na przystanku autobusowym, który wydaje się przystankiem wiodącym do… Sami musimy sobie odpowiedzieć dokąd. Zarówno w tej, jak i innych scenach widać ogromną empatię reżyserki w stosunku do swoich bohaterek. Film pokazuje również spustoszenia, jakie nałóg czyni w psychice dotkniętych nią kobiet i w jaki sposób wpływa na ich relacje z najbliższymi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz