Premier Mateusz Morawiecki ocenił w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times", że tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego doprowadzą do głębokich zmian w Brukseli. Szef rządu skrytykował również działania KE w kwestii reform sądownictwa w Polsce.
"Bruksela oraz Komisja Europejska muszą być bardzo otwarte na to, co dzieje się w różnych państwach. Głos poszczególnych krajów, a szczególnie państw środkowoeuropejskich, będzie musiał być słyszany wyraźniej" - powiedział premier w wywiadzie, opublikowanym na portalu FT.
Ocenił również, że "UE jako instytucja potrzebuje reformy". "Kiedy rozmawiałem z premierami innych państw, większość z nich zgadza się, że potrzebna jest poważna reorganizacja procedur i instytucji, ale każdy czeka na eurowybory" - stwierdził. W jego ocenie doprowadzą one do "głębokich zmian" w Brukseli.
FT przypomina, że "antyestablishmentowe, nacjonalistyczne oraz skrajnie prawicowe partie" cieszą się sporym poparciem przed majowymi wyborami do PE. W tym kontekście wymienia włoską Ligę, francuskie Zjednoczenie Narodowe (dawny Front Narodowy), węgierski Fidesz, Alternatywę dla Niemiec (AfD) i Prawo i Sprawiedliwość (PiS).
Morawiecki odrzucił jako "całkowicie błędne" sugestie, że państwa Europy Środkowej przesuwają się w kierunku autorytaryzmu. "Ludzie w Brukseli zupełnie nie rozumieją sytuacji w krajach postkomunistycznych" - oznajmił. Zdaniem premiera reformy systemu sprawiedliwości - uznawane przez krytyków "za atak na niezależność sądownictwa" - są konieczne, by "wykorzenić ostatnie komunistyczne pozostałości w Polsce" - czytamy w FT.
"Tak jak każde państwo ma swoje wyzwania, tak my mamy nasze wyzwania, w tym sądownictwo, które nie było reformowane przez ostatnie 30 lat" - podkreślił szef rządu w Warszawie.
Kontrowersje wokół polskich reform Morawiecki porównał do ostatnich zmagań prezydenta Francji Emmanuela Macrona z ruchem "żółtych kamizelek". Zauważył, że "nie powiedziałby, że Francja ma problem z rządami prawa", ale jednocześnie zasugerował, że gdyby do takich "brutalnych interwencji" służb bezpieczeństwa jak we Francji doszło w Polsce, to spotkałoby się to z krytyką "Brukseli, Berlina i może Paryża".
Morawiecki dodał, że jeśli KE nie wycofa sprawy Polski z Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), to pokaże to, że unijni urzędnicy wykorzystują spór z Warszawą do celów politycznych.
Premier uznał, że "teraz jest czas na ruch KE"; że władze w Warszawie zrobiły już wiele. "Jeśli chcą (KE) być uczciwym pośrednikiem, a nie odczuwałem do tej pory, że oni są uczciwym pośrednikiem, to powinni podjąć stanowcze pozytywne kroki (...)" - wezwał.
"Jeśli utrzymują (KE) sprawę otwartą, to uważam, że dzieje się tak dlatego, że niektórzy chcą to upolitycznić, chcą użyć tego jako argumentu w kampanii politycznej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, a to jest bardzo niebezpieczne" - zaznaczył.