Dokładnie mówiąc: cztery aborcje.
Pochodzę z rodziny wielodzietnej. Mama była w domu, tata w pracy. Relacje z tatą miałem niedobre. Przemoc. Gdy skończyłem 18 lat, wyprowadziłem się z domu. Przyjechałem do dużego miasta. Zacząłem pracować. Moje życie polegało na pracy i piciu. Popełniałem kradzieże i rozboje. W wieku osiemnastu lat rozpocząłem życie seksualne. Związałem się z jedną, potem z drugą dziewczyną. Razem piliśmy, braliśmy lekkie narkotyki i amfetaminę. Zaszła w ciążę. Zastanawialiśmy się, co zrobić. W którymś momencie dziewczyna powiedziała, że jej koleżanka TO zrobiła. Zaczęliśmy TO rozważać. Nie miałem stabilnej pracy, nie miałem domu, a wyobrażałem sobie, że to wszystko musi być, żeby założyć rodzinę. Decyzję o aborcji podjęliśmy razem. Razem pojechaliśmy na badanie, a potem na zabieg. Co poczuliśmy? Ulgę, ale i wewnętrzne rozdarcie. Postanowiliśmy, że teraz będziemy uważać. I zabezpieczaliśmy się, ale po jakimś czasie doszło do drugiej ciąży. Sytuacja się powtórzyła. Coraz więcej piliśmy. Trzecia ciąża. I znów aborcja. Gdy po raz czwarty zaszła w ciążę, spytałem tylko:
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.