Czyszczenie przestrzeni publicznej z odniesień religijnych wcale nie uczy tolerancji, otwarcia, dialogu.
Nowa lewica, która jest w gruncie rzeczy nową „religią”, ma problem z Bożym Narodzeniem. Szczególnie w takim kraju jak Polska, gdzie chrześcijańskie bożonarodzeniowe symbole, opowieści, kolędy itp. są głęboko zakorzenione w przestrzeni publicznej. Trudno walczyć z Bożym Narodzeniem wprost. Dlatego trzeba było wymyślić jakiś pretekst. Tym pretekstem jest oczywiście tzw. tolerancja wobec inaczej wierzących i niewierzących. W „Głosie Nauczycielskim”, czyli ideologicznym organie ZNP, ukazał się tekst Magdaleny Goetz, psycholożki, która radzi, co robić, a czego nie robić w szkole, aby żydowskie lub muzułmańskie dzieci nie poczuły się urażone. Zamiast jasełek lepiej przygotować jakieś przedstawienie o zimie. Jeśli już poruszamy wątki religijne, to nie powinny one dotyczyć jednej, katolickiej religii, ale także innych. Można by odnieść się do wierzeń starosłowiańskich i przesilenia zimowego. Dekoracje w szkole powinny być neutralne (np. płatki śniegu, gałązki, motywy z bajek). Smutne, że na tego rodzaju retorykę wielu daje się nabrać. A przecież czyszczenie przestrzeni publicznej z odniesień religijnych wcale nie uczy tolerancji, otwarcia, dialogu. Katolickie dziecko w Izraelu lub w jakimś kraju muzułmańskim powinno znać i szanować żydowskie lub muzułmańskie symbole. Analogicznie, żydowskie lub muzułmańskie dziecko w Polsce powinno poznawać i szanować katolickie, polskie zwyczaje. Wychowywane w rzeczywistym poszanowaniu dla innych niekatolickie dziecko zrozumie łatwo, że czymś brzydkim, nietolerancyjnym właśnie, byłoby szantażowanie większości i uniemożliwianie jej kultywowania świątecznych, związanych z religią zwyczajów. Ideolodzy nowej, lewicowo-liberalnej religii chcą wykorzystywać dzieci niekatolickie, by uderzać nimi w dzieci katolickie, aby te nie mogły już używać w szkole takich słów jak Maryja, św. Józef, Dzieciątko Jezus. Czy tacy jak pani Goetz chcieliby wychowywać żydowskie i muzułmańskie dzieci w Polsce w przekonaniu, że wszelkie przejawy katolicyzmu są im z definicji nieprzyjemne, a nawet wrogie, i że jak zobaczą szopkę z Dzieciątkiem, to mają prawo wrzeszczeć i tupać, aby zabrać im to sprzed oczu? A z drugiej strony: czy niekatolickie dzieci nie miałyby prawa opowiedzieć o swojej wierze, bo mogłyby urazić dzieci katolickie? Świętujmy Boże Narodzenie także w przestrzeni publicznej i brońmy się przed obłędem chrystofobicznej lewicy. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ