Wróciła nazwa al. Armii Ludowej w Warszawie. Ciekawe, co w ten sposób czczą władze stolicy. Rabowanie chłopów? Gwałcenie kobiet? A może mordowanie Polaków i Żydów?
07.12.2018 19:34 GOSC.PL
Bo przecież nie walkę z Niemcami. Komunistyczna Armia Ludowa i jej poprzedniczka, Gwardia Ludowa, unikały przecież starć z niemieckim wojskiem. Za to rabowanie polskich chłopów i gwałcenie kobiet było tam normą. Komunistyczni partyzanci nocami wpadali z bronią do polskich wiosek i miasteczek, mordowali opornych i ograbiali mieszkańców ze wszystkiego, co cenne.
Ktoś powie, że wojna demoralizuje i że przypadki bandytyzmu zdarzały się nawet w Armii Krajowej. Owszem, to prawda – ale w AK to były pojedyncze przypadki, w dodatku ostro tępione przez dowództwo. Kto niby miał tępić takie zdarzenia w Armii Ludowej, skoro na czele jej oddziałów partyzanckich stali nieraz przedwojenni polscy więźniowie kryminalni?
Są w Polsce ludzie, którzy do dzisiaj bronią AL. Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący SLD, przekonywał niedawno w 1. Programie Polskiego Radia, że Armia Ludowa „przeszła przez Polskę”, niosąc jej wyzwolenie. Politykowi najwyraźniej Armia Ludowa pomyliła się z Ludowym Wojskiem Polskim, idącym z Sowietami ze Wschodu. To zupełnie inna bajka.
Niektórzy biorą też za prawdę kłamstwa propagandy PRL na temat komunistycznych partyzantów. Włodzimierz Czarzasty i warszawscy politycy Platformy Obywatelskiej, którzy dzięki walce w sądach doprowadzili do powrotu tej nazwy (czytaj tutaj), powinni jednak dowiedzieć się czegoś więcej o swoich idolach.
Otóż w czasie wojny partyzanci AL, zamiast bić niemieckich żołnierzy, napadali czasem na urząd gminy, czasem wymordowali jakąś niemiecką rodzinę. Okupantowi to jakoś dotkliwie nie szkodziło, ale polskim chłopom – owszem. Niemcy za każdy taki atak w odwecie rozstrzeliwali nawet po kilkudziesięciu mieszkańców polskich wsi.
Jakieś konkretne akcje? Proszę bardzo. Niejaki Tadeusz Maj „Łokietek” z AL w sierpniu 1944 r. wysadził między Częstochową a Kielcami pociąg. Problem w tym, że był to zwykły pociąg... osobowy, pełny Polaków. To była masakra. W dodatku komuniści jeszcze obrabowali pasażerów. Żołnierze niepodległościowych Narodowych Sił Zbrojnych, kiedy dotarli na miejsce, byli wściekli. Opatrzyli rannych i ruszyli w pościg za Majem, zabijając kilku jego komunistów. Innym razem do „Łokietka” zgłosiła się grupa Żydów z prośbą o przyjęcie do partyzantki. Ten obrabował ich i wymordował.
Po wojnie Tadeusz Maj był szefem prokuratury w Łodzi i attaché wojskowym PRL-u w Atenach. W ramach walk frakcyjnych wśród komunistów w latach 50. XX wieku „wyciągnięto” mu morderstwa Żydów. Gdy jednak do władzy doszedł jego protektor, Władysław Gomułka, Prokuratura Generalna umorzyła śledztwo. W 1958 r. orzekła, że zastrzeleni przez Maja Żydzi byli... współpracownikami okupanta.
Albo niejaki Grzegorz Korczyński. Przed wojną nazywał się Stefan Kilanowicz. W czasie wojny jako „Grzegorz” dowodził AL na Lubelszczyźnie. Np. w 1942 r. napadł z oddziałem na majątek ziemski pod Gościeradowem. Zrabowali wszystko, co wartościowe, zbiorowo zgwałcili właścicielkę i zastrzelili dzierżawcę majątku, rotmistrza Stanisława Malanowskiego z Armii Krajowej.
Korczyński mordował też Żydów. W 1942 zrobił to z 30 Żydami, którzy uciekli z obozu dla polskich jeńców wojennych. Mieli na sobie jeszcze mundury Wojska Polskiego. „Z rozkazu tego »Grzegorza« po obrabowaniu ich wybito na miejscu” – zeznał po wojnie jeden z komunistycznych partyzantów.
To nie wszystko. Wkrótce oddział Korczyńskiego ograbił też i wymordował jeszcze około stu innych Żydów, głównie kobiet i dzieci, ukrywających się w lesie. Komunistyczni partyzanci zabijali je granatami, drewnianymi kołkami, narzędziami, które leżały pod ręką, a nawet gołymi rękami, żeby nie robić huku po nocy. Niektórym Żydom przed śmiercią kazali rozebrać się do naga, bo chcieli wziąć ich ubrania nie poplamione krwią.
Korczyński również był człowiekiem Władysława Gomułki. Po wojnie został generałem, szefem wywiadu wojskowego i wiceministrem Obrony Narodowej. Dowodził oddziałami Wojska Polskiego, które zmasakrowały polskich stoczniowców w 1970 roku.
Czy Platforma Obywatelska jest pewna, że chce mieć takich patronów, żeby tylko zrobić na złość PiS-owi?
Przemysław Kucharczak