Gdy ogłosiła, że zaczyna postulat, ludziom ze wzruszenia odebrało mowę. To trzecie powołanie zakonne we wspólnocie w ostatnich latach. Jest radość, ojcze przeorze, jest radość!
16.11.2018 09:24 GOSC.PL
Pamiętam, jak przyszła pierwszy raz. Opowiadali o niej pracujący z nią Piotrek i i Tomek, którzy dołączyli do nas po kursie Alpha. Renia, widząc ich neoficki zachwyt Bogiem, traktowała ich „z buta”. Była zbuntowana, a na słowo „Kościół” reagowała alergicznie.
„Wiele osób pamięta mnie jako zagorzałą przeciwniczkę Kościoła, z silnymi teoriami, które z łatwością narzucałam innym – opowiada dzisiaj – «Co mnie jakiś grzesznik będzie rozgrzeszał w konfesjonale?». Zawsze w życiu czułam pustkę i ogromne pragnienie miłości, ale chciałam, żeby wypełnił ją drugi człowiek. Jak bardzo się myliłam... Historia mojego nawrócenia zaczęła się w zwyczajny dzień. Rozpoczęłam nową pracę. Z Piotrem i Tomkiem. Jak łatwo się domyślić, byli „nawróceni”. Nie witałam ich chlebem i solą, ale obelgami i wyzywaniem «od katoli». Oj, przeszli ze mną bardzo ciężki czas. Przepraszam, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo (śmiech). Podczas modlitwy przez cały tydzień Piotr miał przed oczami sigla biblijne. Jak się potem okazało, była to przypowieść o Samarytance. Powiedział mi, że przychodzą mu na myśl tylko wówczas, gdy modlimy się razem. Pomyślałam: a może Bóg chce przemówić właśnie do mnie?”.
Zmieniły ją słowa: „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?”.
Za kilkanaście dni rozpoczyna postulat. To już trzecie powołanie zakonne z naszej wspólnoty w ostatnich latach.
Warto głosić. Z delikatnością, ale i stanowczością. W porę i nie porę.
Gdy przyjdzie Duch Święty, przekona nas o grzechu i prawdzie. Tak to działa „w praniu”. Wielokrotnie widziałem ludzi, którzy po doświadczeniu Bożej miłości, poruszeni przesłaniem Dobrej Nowiny zaczynali akceptować naukę Kościoła. Nie spotkałem dotychczas nikogo, kogo przekonałaby jedynie żonglerka moralnymi zasadami.
Marcin Jakimowicz