Łączą niebo z ziemią. W imieniu Jezusa wypowiadają słowa: „Ja odpuszczam tobie grzechy”. Co mówią księża o sobie samych? O swej drodze, upadkach, samotności? O umocnienie modlą się właśnie na Ogólnopolskiej Pielgrzymce Kapłanów na Jasną Górę.
Judasz to ja
O. Wojciech Ziółek SJ, prowincjał krakowskich jezuitów:
- Jeśli miałbym jednym zdaniem odpowiedzieć na pytanie, kim jest ksiądz, to powiedziałbym bez wahania: Ksiądz to grzesznik, któremu Pan Jezus umył nogi.
Dobrze wiem, że są tysiące innych, pobożniejszych i bardziej teologicznie brzmiących definicji. W żaden sposób nie chcę z nimi polemizować. Powtórzę jedynie: dla mnie najważniejsze w byciu księdzem jest doświadczenie miłości Pana Jezusa, który widzi moją grzeszność, ale nie potępia mnie, tylko klęka i z czułością myje moje ubrudzone przez grzech nogi.
Idealni i bezgrzeszni?
To jest istota kapłaństwa, tyle tylko że my, księża, jesteśmy gotowi zrobić naprawdę wiele, by jej nie zauważyć, by ją pominąć, by się nią nie przejąć. Jakże często, mówiąc o kapłaństwie, wolimy przedstawiać samych siebie jako niemal idealnych i bezgrzesznych! Jakże często uciekamy przed prawdą o naszej kapłańskiej grzeszności! Jakże często wstydliwie chowamy pod ornat nasze brudne nogi, powtarzając za Piotrem: „Nigdy nie będziesz mi nóg umywał!”.
I nie pomaga nawet Jezusowe wołanie: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną”. Jakoś bardzo głęboko wbito nam do głowy i do serca przeświadczenie o tym, że jako księża nie możemy Panu Bogu pokazać żadnych naszych słabości i grzechów, że mamy prężyć przed Nim nasze duchowe muskuły i „zachwycać” Go naszą doskonałością. I nawet wtedy, kiedy grzechy już całkowicie nas przytłaczają, to i tak – w poczuciu winy i niespełnienia pokładanych w nas oczekiwań – staramy się do nich nie przyznawać albo poradzić sobie z nimi samodzielnie, domowymi albo, lepiej powiedzieć, starymi, wypróbowanymi kapłańskimi sposobami.
A wszystko po to, by pokazać się przed Nim jako „czyści i bez skazy”. Bo czyż jako szafarze Eucharystii nie powinniśmy być przaśni i bez żadnej domieszki kwasu? Czyż działając in persona Christi, nie powinniśmy być doskonali, jak On jest doskonały? Czyż nie mamy być kapłanami według Bożego Serca? Przecież wszyscy dokoła mówią nam, że być księdzem, że być dobrym księdzem to znaczy oddać swoje życie na służbę Bogu. Nawet liczą, ile to już lat żyjemy, poświęcając się dla Pana Jezusa. Nawet nie zauważamy, kiedy wchodzimy aż po uszy w tego typu mentalność, a stąd już tylko krok do iście pogańskiego myślenia, że w kapłaństwie chodzi o to, bym to ja oddał życie dla Pana Jezusa. A przecież cała Ewangelia jest o tym, że to On oddał życie za mnie. Kapłan to ktoś, kto tego doświadczył.
Nikt nie ujął tej prawdy piękniej i wyraźniej niż św. Jan w 13. rozdziale swojej Ewangelii. Ten szczególny tekst to przecież opis istoty kapłaństwa u samych jego źródeł. Jak dobrze wiemy, na próżno szukać tam opisu ustanowienia Eucharystii. Zamiast kanonicznych słów konsekracji, znajdujemy tam przepełniony ciepłem i miłością opis obmycia nóg Apostołom (w tym Piotrowi i Judaszowi) oraz równie wzruszający opis pożegnania Judasza i jego wyjścia w ciemną jak grzech noc. Bo kapłaństwo to nie są słowa, choćby te najświętsze. Kapłaństwo to jest wzruszenie Jezusową miłością, to dotyk Jego dłoni na moich brudnych nogach, to kawałek umoczonego chleba podany mi przez Niego i nadzieja – bo przecież nie przekonanie – że nie ma takiej ciemności, w której by mnie opuścił.
Bardzo brudne nogi
Rozważając ten tekst (ileż to kazań każdy z nas o nim powiedział!), zwykliśmy koncentrować się na przykładzie pokornej, służebnej i ofiarnej miłości Chrystusa oraz na Jego wezwaniu do tego, byśmy się wzajemnie miłowali, tak jak On nas umiłował. A przecież nie będę umiał kochać nawet trochę, jeśli wpierw nie wyznam i nie uznam przed Nim mojej bezradności, jeśli nie przyznam się do moich grzechów i do mojej bezsilności wobec nich. Nie będę umiał kochać nawet trochę, jeśli wpierw nie doświadczę na samym sobie, że jest Ktoś, kto mnie, księdza, kocha razem z moim grzechem. Nie będę umiał kochać, jeśli nie podam Panu Jezusowi moich brudnych nóg do umycia. Dopóki nie dostrzegę moich brudnych nóg i nie podam ich Panu Jezusowi do obmycia, nie będę miał udziału z Nim, nie będę księdzem.
Marcin Jakimowicz