Coraz częściej gminy stają się małymi państwami, a ich włodarze małymi premierami, posłami i senatorami – a niektórzy nawet bogami.
24.10.2018 10:48 GOSC.PL
Mówi się – a w każdym razie mówiło jeszcze niedawno – że wybory samorządowe to takie tam lokalne rzeczy. Że to błąd głosować według klucza partyjnego, bo przecież chodzi o chodniki, ścieżki rowerowe, podjazdy, parkingi, a to wszystko nie ma przynależności politycznej. Że potrzebny jest dobry gospodarz, a nie polityk, więc nie patrzcie, ludzie, skąd kto przychodzi, ważne co umie. Tu nie ma ideologii, nie ma dylematów moralnych, tu jest praktyka życia codziennego.
No i dobrze, no i prawda. Tu i ówdzie to jeszcze działa. Ale coraz częściej władze lokalne, szczególnie w dużych miastach, zaczynają podejmować działania ideologiczne najcięższego kalibru, wchodząc w rolę polityków albo ich wręcz zastępując. Próbują w ten sposób zrobić u siebie to, co nie udało się ich kolegom parlamentarzystom w całym kraju. A nie udało się, bo ich ludzie pogonili i są teraz w opozycji. Pozostały im więc enklawy minionego porządku, swoiste ideologiczne twierdze, takie jak Gdańsk, Poznań czy Słupsk, w których lokalnie robi się to, czego nie da się zrobić globalnie.
Czy to nie prezydenci niektórych polskich miast ochoczo akceptują lub wręcz inicjują marsze i parady rozmaitych deprawatorów? Czy nie chodzą na czele takich pochodów? Czy nie mieszają w programie edukacji, próbując na swoim terenie wprowadzać wynaturzone projekty? Czy to nie władze miast sypią pieniędzmi podatników na procedury in vitro? Czy to nie włodarze miast dają pieniądze na rozmaite homopromocje i genderowe szaleństwa?
To wszystko sprawiło, że w wielu miejscach wyborcy, biorąc udział w wyborach samorządowych, zostali de facto zmuszeni do rozstrzygania dylematów moralnych. I wielu z nich musiało wprost zadać sobie pytanie: Czy czasem, wybierając tego czy tamtego człowieka, nie sprowadzę na siebie, swoje dzieci i swoich sąsiadów szkody największej, bo duchowej?
Nawet jeśli dla innych nie jest to problem, to my, katolicy, musimy sobie zadawać takie pytania. Bo my wiemy, że życie nie ogranicza się do tych paru lat doczesnego bytowania, my wychowujemy dzieci na wieczność, my mamy świadomość, że każdy podejmowany wybór ma wpływ na życie wieczne – być może nie tylko nasze. Dopóki więc w naszych gminach wybieraliśmy jedynie gospodarzy, mogliśmy się specjalnie nie przejmować ich sympatiami politycznymi. Teraz jednak coraz jaśniej widać (mocno to wyszło w minionych właśnie wyborach), że gminy często stają się małymi państwami, a ich włodarze i radni małymi premierami, posłami i senatorami, realizującymi to, czego nie mogą zrobić ich duże odpowiedniki. Niektórzy z tych włodarzy, wkraczając w sferę moralności, najwyraźniej mają się wręcz za bogów. Tyle że na progu wieczności to nie przed nimi odpowiemy za podjęte wybory. Za wszystkie wybory – również te polityczne, również te samorządowe.
Dla chrześcijanina zasada jest prosta: kogokolwiek i cokolwiek wybierasz, zawsze wybieraj Boga – jedynego i prawdziwego.
Franciszek Kucharczak