Nie była łatwym dzieckiem. Gdy czegoś nie dostała, wpadała w furię, padała na ziemię, histerycznie wierzgając i wrzeszcząc wniebogłosy. Po wejściu za klauzurę nie odpuściła. Uparła się, że będzie świętą i… dopięła swego. Małymi kroczkami.
Zanim zajmę się mniszką w brązowym habicie, przywołam myśl czarodzieja w szarym płaszczu. „Saruman jest pewny, że jedynie wielka moc może trzymać zło w szachu – powiedział Gandalf. – Ja uważam inaczej. Odkryłem, że to drobiazgów i codziennych uczynków zwykłych ludzi zło nienawidzi najbardziej, najprostszej życzliwości i miłości” (J.R.R. Tolkien, „Władca Pierścieni”). Czy Mithrandir, zwany w Śródziemiu Szarym Pielgrzymem, znał „małą drogę” zaproponowaną przez pewną karmelitankę?
Ser i olbrzym
To największe odkrycie tego roku (zgodnie z tematem artykułu powinienem napisać raczej, że to odkrycie najmniejsze). W opowieści Maćka Wolskiego o sercu Dawida (książka właśnie trafiła na sklepowe półki) bardzo dotknęła mnie pewna historia. O ziarnach i serze.
Bóg wywyższył Dawida na oczach rodziny i całego Betlejem. Zapowiedział: „Będziesz królem Izraela”. Co zrobił ten rudy nastolatek? Wiedząc, że został namaszczony, wrócił… do pasienia owiec. Czekał w spokoju na dalszy ciąg. Nie zaczął, dumnie wypinając pierś, udowadniać wszystkim wokół, jak wysoko został wyniesiony. Czekał, co z tym fantem zrobi Bóg. Wrócił do swych stad. To stamtąd przyszedł na pole walki, by stanąć oko w oko z gigantem. Dlaczego? Bo Jesse poprosił go, by… zaniósł walczącym prowiant. „Weź dla swych braci efę prażonych ziaren, dziesięć chlebów i zanieś prędko braciom do obozu! Zaniesiesz też dziesięć krążków sera dowódcy oddziału” (1 Sm 17,17-18). Dawid nie dyskutował. Był wierny w małym, więc Ten, „który widzi w ukryciu”, dał mu strefę wpływu na cały kraj.
Jeśli ktoś poprosi cię o to, byś zaniósł ser, bądź posłuszny. Nawet jeśli wyda ci się to najbardziej błahą czynnością wszechświata, nie dyskutuj. Idź. Może przy okazji zabijesz giganta?
Małe gesty, drobne dobre uczynki. Może to one decydują o losach świata?
Małe jest piękne
Pociąga nas to, co wielkie, spektakularne, nadające się na pierwsze strony gazet. Bóg, który na miejsce narodzin swego Syna wybrał grotę w niewielkim Betlejem, kocha małe, błahe, niepozorne gesty.
„Postawa dziecka przepełniona jest wiarą w Opatrzność, wyzwalającą z nerwicy działań optymalnych, skutecznych i wielkich” – przypomina trapista o. Michał Zioło. „Bóg bowiem widzi nawet ukryte czyny i zdolny jest w swoim miłosierdziu podnieść rangę nawet czynów ułomnych, gdyż Jego oczy patrzą inaczej na sens ludzkich działań. Postawa dziecka ma mnie nauczyć przede wszystkim kochania – a wtedy nawet małe czyny będą przemieniać oblicze świata”.
– Nie bójmy się małych dzieł. Drożdże w cieście są też małe, a Jezus zapewnił, że taki zaczyn wystarczy, by wyrosło ciasto. Widzę tylko jeden problem: zaczyn musi być prawdziwy. Gdy sól straci smak, nadaje się do wyrzucenia – powiedział mi przed laty Pierre-Marie Delfieux, założyciel Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich, człowiek, który nadstawiał swe ucho na to, „co mówi dziś Duch do Kościoła”.
Macie co jeść, maleństwa?
Przed 11 laty prof. Anna Świderkówna zaraziła mnie Chapmanem. Nie, proszę się nie obawiać, to nie nazwa nowej jednostki chorobowej. To nazwisko angielskiego benedyktyna (1865–1933). „Całkiem rozumiem, że pani przywykła mieć »życie nadprzyrodzone« i »życie duchowe«” – pisał do jednej z duchowych owieczek. „Mam nadzieję, że to już całkiem się skończyło! Musimy stać się jak małe dzieci”. W innym liście odpowiadał pewnej zakonnicy: „Cieszę się, że matka ma wrażenie, iż stoi w miejscu w swoim życiu duchowym. Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby matka miała uczucie, że się cofa”. „Bądź pewien, że jeśli ślepo oddasz się woli Bożej, wszystko pójdzie dobrze, chociaż może się wydawać, że wszystko idzie źle” – podsumowywał. „Nie niepokój się, bądź ufny”.
Doskonale wiedziała o tym Teresa z Lisieux, która kiedyś spacerowała sobie po ogrodzie... w intencji znajomego misjonarza. Wiedziała, że drobiny, okruchy są dla Boga bezcenne.
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś… prostaczkom” – wołał Jezus. Prostaczek to niezbyt szczęśliwe sformułowanie, bo greckie nepios znaczy tyle, co „niemowlęcy, dziecięcy, dziecinny”.
– Gdy Zmartwychwstały zapytał uczniów: „Macie tu coś do jedzenia?”, użył sformułowania παιδια (paidia), co znaczy dosłownie: „dzieciątka, małe dzieci”, a moim zdaniem można też przetłumaczyć „maleństwa” – wyjaśnia filozof Aleksander Bańka z Centrum Duchowości Ruchu Światło–Życie. – Słownik greki biblijnej wyjaśnia, że mówi się tak o bardzo małym dziecku albo o ludziach jako dzieciach Chrystusa lub używa w zwrotach do osób dorosłych jako wyraz zażyłości, życzliwości. Na określenie większego dziecka używane są zazwyczaj inne słowa.
Marcin Jakimowicz