Prezydent Donald Trump w wywiadzie udzielonym telewizji CBS po raz pierwszy przyznał, że "coś się zmienia w klimacie Ziemi. Prezydent dodał jednak, że nie jest jasne, czy "zmiany te są spowodowane działalnością człowieka".
Amerykański prezydent, zapytany w niedzielę w programie telewizji CBS "60 minutes", czy nadal uważa zmiany klimatyczne za - jak powiedział w przeszłości - "oszustwo", ociągał się z odpowiedzią na to pytanie.
"Myślę, że coś się dzieje. Coś się zmienia i znowu zmieni się z powrotem. Nie myślę, że to jest oszustwo, uważam, że jest różnica, ale nie wiem, czy jest to (spowodowane) działalnością człowieka. Tyle przyznam. Nie zamierzam wydawać bilionów dolarów, nie zamierzam trwonić bilionów dolarów, nie chcę tracić milionów i milionów (miejsc - PAP) pracy. Nie chcę znaleźć się w niekorzystnej sytuacji" - stwierdził prezydent Trump w wywiadzie dla telewizji CBS.
Amerykański prezydent dodał, że nie wszyscy naukowcy zgadzają się z opinią, że obecne zmiany klimatyczne są spowodowane działalnością człowieka. Trump utrzymywał, że wielu zwolenników teorii, że raptowne ocieplanie się klimatu Ziemi spowodowane jest działalnością człowieka, w tym wielu naukowców, "motywowanych jest politycznie".
Jennifer Rubin, konserwatywna komentatorka "The Washington Post", w komentarzu opublikowanym na łamach wtorkowego wydania tego dziennika, skrytykowała stanowisko prezydenta Trumpa i przywódców Partii Republikańskiej wobec zmian klimatycznych. Zdaniem Rubin zaprzeczanie przez Trumpa i Republikanów, że ocieplanie się klimatu Ziemi ma coś wspólnego z działalnością człowieka jest nie tylko przejawem ignorancji, ale stanowi "zagrożenie dla życia i dobytku ich wyborców".
Amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę, że Międzynarodowa Komisja ds. Zmian Klimatycznych ONZ w raporcie opublikowanym w ubiegłym tygodniu ostrzegła, że jeśli ludzkość nie podejmie zdecydowanych kroków w celu powstrzymania zmian klimatycznych, ocieplanie się klimatu Ziemi już w roku 2040 może doprowadzić do katastrofy ekologicznej i klęski głodu na dużych obszarach kuli ziemskiej.
Prezydent Donald Trump w czerwcu ubiegłego roku, wbrew radom członków swojego gabinetu, w tym ówczesnego sekretarza stanu Rexa Tillersona i opinii większości naukowców, wycofał Stany Zjednoczone z paryskiego porozumienia klimatycznego.
Wycofanie USA z porozumienia, które zobowiązuje jego sygnatariuszy do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, była jedną z obietnic wyborczych Donalda Trumpa przed wyborami prezydenckimi w listopadzie 2016 r.
Prezydent Trump, który po zaprzysiężeniu zniósł szereg regulacji dotyczących wydobycia i wykorzystania węgla kamiennego wprowadzonych w okresie administracji prezydenta Baracka Obamy umotywował swoją decyzję o wyjściu USA z paryskiego porozumienia klimatycznego tym, że wprowadzenie tego porozumienia w życie negatywnie odbiłoby się na amerykańskiej gospodarce i spowodowało utratę "milionów miejsc pracy".
Decyzję prezydenta Trumpa o wycofaniu USA z paryskiego porozumienia klimatycznego, negocjowanego podczas urzędowania w Białym Domu jego poprzednika, demokratycznego prezydenta Baracka Obamy, skrytykowała większość naukowców amerykańskich, a także w liście otwartym skierowanym do prezydenta Trumpa w maju ubiegłego roku, szefowie 100 największych firm amerykańskich znajdujących się na liście czasopisma "Fortune". Zdaniem szefów amerykańskich korporacji wyjście USA z tego porozumienia w przeciwieństwie do argumentacji prezydent Trumpa będzie miało niekorzystny wpływ na globalną pozycję Stanów Zjednoczonych.