Może Trump, Kaczyński, Orban, Salvini czy Bolsonaro to nie wypadki przy pracy, ale przedstawiciele głębokiej zmiany w polityce.
12.10.2018 15:31 GOSC.PL
Co się stało z Brazylią? To pytanie zadają sobie liberalne elity tego kraju po spektakularnym sukcesie w pierwszej turze wyborów prezydenckich uważanego za populistę Jaira Bolsonaro. Ale podobne pytania – „co się stało z Polską, USA, Włochami, etc.” – można było usłyszeć po sukcesach Kaczyńskiego, Trumpa czy Salviniego. Wygląda na to, że jak huragan przez kolejne państwa demokratyczne przetaczają się lokalne wariacje „dobrej zmiany”. Gdzieniegdzie, jak we Francji czy Niemczech, jeszcze przegrywają wybory. Ale gdzie indziej, jak we Włoszech czy USA, już dzierżą władzę.
Trump, Bolsonaro czy Kaczyński obrzucani są przez przeciwników w swoich krajach podobnym zestawem kalumnii. Populizm, nacjonalizm, rasizm, faszyzm, seksizm czy homofobia. Świadczyć to może o tym, że wszyscy ci politycy, choć bardzo się od siebie różnią, mają ze sobą coś wspólnego. Tym czymś może być np. stawianie interesu swojego kraju na pierwszym miejscu. Hasło „America first” rozbrzmiewa w lokalnych wariantach. Wydaje się chyba oczywiste, że przywódca państwa stawia dobro swoich rodaków na pierwszym miejscu. Ale okazuje się, że za taką postawę można zostać nazwanym faszystą.
Trump czy Kaczyński są określani też mianem "wypadków przy pracy". Mieli oni ze swoimi ideami pozostać na marginesie. A doszli do władzy. I badania opinii społeczeństw przez nich rządzonych wskazują, że mają szanse zostać u władzy całkiem długo. Za to dużo gorzej wśród rodaków wypada ten, który miał być odtrutką na francuską „dobrą zmianę”, czyli Emmanuel Macron. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, że Trump czy Kaczyński zrealizowali dużo więcej swoich obietnic niż obecny prezydent Francji.
PiS określił swoje rządy mianem „dobrej zmiany”. I słowo zmiana dobrze opisuje to, co dzieje się teraz w wielu demokracjach na świecie. Oczywiście ta zmiana ma często inny charakter w poszczególnych krajach. Inny jest Trump, inny Orban, inny Kaczyński. Ale tak samo różniły się od siebie lokalne warianty liberalizmu, konserwatyzmu czy socjalizmu. Może w tym właśnie tkwi sukces „dobrych zmian”. Nie ma jednego wzoru rządzenia dla wszystkich narodów, jak by tego chciało wielu liberałów. Jedyną naprawdę dobrą receptą na dobre rządy jest słuchanie rządzonych przez rządzących. Jeśli ludzie uważają, że tak robią Trump czy rząd PiS, ich rządy mogą na trwałe zmienić swoje kraje.
Bartosz Bartczak