Poprzedni papieże wykonali wiele kroków w sprawie Kościoła w Chinach. Franciszek wykonał kolejny krok do przodu.
24.09.2018 20:58 GOSC.PL
„Po raz pierwszy od tak wielu dziesięcioleci wszyscy biskupi w Chinach trwają w jedności w Biskupem Rzymu”. W ten sposób kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, skomentował podpisanie historycznego porozumienia między Watykanem a Chinami. Na jego mocy Stolica Apostolska zobowiązała się uznać 7 chińskich biskupów, którzy otrzymali sakrę bez zgody papieża, za to z przyzwolenia chińskich władz. Z kolei chińskie władze zobowiązały się uznać biskupów wyświęconych „w podziemiu”, czyli za zgodą papieża, ale bez wiedzy lub akceptacji władz.
Kontrowersyjne? Z pewnością. Zrozumiałe są na przykład emocje, jakie kolejny raz wyraża emerytowany biskup Hongkongu, kard. Joseph Zen Zekiun, który powiedział, że porozumienie jest zdradą wobec tych, którzy przez dekady cierpieli prześladowania za wierność Rzymowi i papieżom, pozostając w „podziemiu”. „Podpisanie umowy z ateistycznym reżimem Pekinu podważa wiarygodność Papieża (…). Konsekwencje będą tragiczne i długotrwałe, nie tylko dla Kościoła w Chinach, ale dla całego Kościoła, ponieważ szkodzi to wiarygodności”, mówił kard. Zen.
W tym temacie nic jednak nie jest proste i zerojedynkowe. – Trwający w wierności papieżowi w podziemiu katolicy mogą poczuć, że za wierność trochę „przepłacili” – mówił mi pół roku temu o. Piotr Adamek SVD, dyrektor instytutu sinologicznego Monumenta Serica w Sankt Augustin w Niemczech, gdy jeszcze trwały negocjacje Watykanu z Pekinem. – Sam Dialog Stolicy Apostolskiej z władzami chińskimi (czy nawiązanie relacji dyplomatycznych) nie jest, również wśród większości wiernych ze wspólnot podziemnych, potępiany. Krytykowane lub potępiane będą konkretne decyzje Watykanu dotyczące wspólnot podziemnych, odbierane jako „ofiara” dla osiągnięcia porozumienia. Takie decyzje mogą być przez wiernych bojkotowane – przyznawał werbista. Zaraz jednak dodał: – Podział na „Kościół podziemny” (wierny Ojcu Świętemu) i Kościół Patriotyczny (uległy rządowi) jest uproszczeniem, gdyż lokalna sytuacja Kościoła jest bardzo różnorodna. Niektóre oficjalnie nieuznane przez państwo diecezje utrzymują od dziesięcioleci dobre relacje z miejscowymi władzami, inne „zarejestrowały się” w ostatnich latach, zachowując dotychczasową „autonomię”. Wspólnoty „podziemne” są głęboko wierzące i żywe, ale też bardzo podzielone między sobą. Dlatego tak ważne jest w Kościele w Chinach pojednanie i szukanie bardziej tego, co łączy, niż tego, co dzieli – mówił o. Adamek.
Z jednej strony zrozumiałe są wątpliwości przeciwników porozumienia: władze komunistyczne nie dają powodów do zaufania, bo poza porozumieniem z Watykanem, cały czas zaostrzają „politykę wyznaniową”. Jednocześnie zostawienie problemu bez żadnego rozwiązania byłoby utrzymywaniem sytuacji patowej i pozostawieniem wielu chińskich katolików (tych z „oficjalnego” Kościoła) w sytuacji konfliktu sumienia.
Rozumiał to już św. Jan Paweł II, który chcąc właśnie uniknąć narastania podziałów wśród katolików chińskich, zaczął uznawać święcenia niektórych biskupów wyznaczonych przez państwo. Wprawdzie sakra w Chinach dokonywała się bez zgody Watykanu, ale część „nie-prawych” biskupów zwracała się później do Rzymu z prośbą o uznanie ważności święceń. Oczywiście to nie zmienia faktu, że nadal byli i tacy biskupi, którzy dotąd nie poprosili o akceptację Stolicy Apostolskiej. Watykan w takiej sytuacji stwierdzał, że trzeba uznać ich za „nieprawowitych, ale ważnie wyświęconych biskupów”, pod warunkiem, że otrzymali sakrę od ważnie wyświęconych biskupów. Kontrowersyjne? Na pewno. Nawet jeśli nie szło to tak daleko, jak obecne porozumienie. Ale to tylko postawienie kolejny raz przez Franciszka kropki nad „i” tam, gdzie poprzednicy postawili wielokropki (jak ujął to zgrabnie jeden z publicystów już w kontekście nauczania o karze śmierci).
Idźmy dalej: Papież Benedykt XVI w liście do chińskich katolików z 2007 roku, rozumiejąc, jak trudna i złożona jest sytuacja wiernych w Chinach, wprawdzie zachęcał wiernych, żeby uczestniczyli w liturgii sprawowanej przez „prawowitych biskupów”, to jednocześnie dodawał: „Jeśli byłoby to niemożliwe bez uniknięcia poważnej dla nich niedogodności, ze względu na ich duchowe dobro mogą zwrócić się także do tych, którzy nie są w jedności z Papieżem”. Kontrowersyjne? Jeszcze bardziej niż kroki Jana Pawła, choć jeszcze nie tak bardzo jak Franciszka. Ale kierunek, którym teraz poszedł Franciszek – właśnie ze względu na konflikt sumienia chińskich katolików – wytyczyli jednak poprzednicy. Czy krytycy obecnych działań Watykanu byliby gotowi uznać również decyzje Jana Pawła II i Benedykta XVI za „zdradę” chińskich katolików?
Jacek Dziedzina