Tylko zwołanie soboru powszechnego może zapobiec kolejnemu rozłamowi w Kościele, przekonują jedni. Nowy sobór raczej pogłębi podziały i doprowadzi do schizmy, oponują drudzy. Czy sobór powszechny to lekarstwo na każdy kryzys?
Pół wieku po zakończeniu Soboru Watykańskiego II coraz częściej pojawiają się głosy wzywające do zwołania nowego soboru powszechnego. Nie jest to jednak pogląd zbyt popularny i jeśli nawet ktoś odważy się poruszyć temat, to są to głosy dość nieśmiałe. Dlaczego właściwie to, co kiedyś było naturalnym i stosunkowo częstym sposobem roztrząsania sporów w Kościele, dziś traktowane jest jako nadzwyczajna ostateczność?
Gwarancja Ducha
Zwołania nowego soboru obawiają się i kościelni „konserwatyści” – że pójdzie „za daleko”, i „liberałowie” – że „cofnie” Kościół do czasów trydenckich. W środku są jeszcze ci, którzy zauważają, że postanowienia Soboru Watykańskiego II nie zostały dotąd zrealizowane, więc mówienie o nowym soborze mija się z celem. Do tego dochodzi argument „pojemnościowy” – że liczba biskupów na świecie, czyli potencjalnych ojców soborowych, jest obecnie dwukrotnie większa niż pół wieku temu podczas Vaticanum II, więc… bazylika św. Piotra ich nie pomieści.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina