Polska jako pierwszy kraj w Europie nie zgodziła się na polubowne rozwiązanie konfliktu z Trzecią Rzeszą - powiedział PAP historyk z Instytutu Historycznego UW prof. Włodzimierz Borodziej. "Krótko mówiąc postawiła się i stała się w ten sposób członkiem założycielem koalicji antyhitlerowskiej" - dodał.
1 września 1939 roku o godz. 4.45, niemiecki pancernik "Schleswig-Holstein" zaatakował Wojskową Składnicę Tranzytową na Westerplatte, rozpoczynając największy konflikt w historii ludzkości.
"1 września jest datą zupełnie przypadkową. (...) Rzecz się rozbiła o ostatnie próby w mediacjach, jak wiemy, nieudane" - mówił historyk prof. Włodzimierz Borodziej, przypominając, że Hitler planował atak na Polskę mniej więcej tydzień wcześniej. "Jednak włoski sojusznik Niemiec, czyli Benito Mussolini dość był przerażony tą wizją, bo jemu z Polską było całkiem po drodze i słusznie zresztą myślał, że zaczynanie wojny od państwa, które potencjalnie jest przecież sprzymierzeńcem, bo jest antybolszewickie, jest grubym błędem" - opowiadał profesor. To odsunęło w czasie o kilka dni decyzję o rozpoczęciu wojny.
Historyk zaznaczył, że Polska jako pierwszy kraj w Europie nie zgodziła się na polubowne rozwiązanie konfliktu z Trzecią Rzeszą. "Krótko mówiąc postawiła się i stała się w ten sposób członkiem założycielem koalicji antyhitlerowskiej" - powiedział prof. Borodziej.
Żądania Niemiec wobec Polski min. spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop przekazał ambasadorowi polskiemu w Berlinie Józefowi Lipskiemu jeszcze w październiku 1938 roku. Chodziło m.in. o włączenie Wolnego Miasta Gdańska do Rzeszy, czy zbudowanie przez Pomorze eksterytorialnej autostrady do Prus Wschodnich. W zamian Berlin proponował gwarancję wspólnej granicy i przedłużenie na 25 lat paktu o nieagresji. 21 marca 1939 r., po zajęciu Czech i Moraw przez III Rzeszę, Niemcy ponowili swoje żądania wobec Polski, które zostały ponownie odrzucone.
"Hitler był przekonany o tym, że trzeba będzie najechać Polskę już od kwietnia 1939 r., tylko że jego generałowie bali wojny na dwa fronty" - mówił Borodziej. Jak wyjaśnił, dowódcy niemieccy obawiali sytuacji, gdy pokonają Polskę, a potem się spotkają na jej wschodnich rubieżach z Armią Czerwoną, przy jednoczesnej wojnie na Zachodzie. "Hitler musiał swoich generałów uspokoić, że taka możliwość nie wchodzi w grę, dlatego zawarł tak zwany Pakt Ribbentrop-Mołotow, na którym zresztą wyszedł fatalnie, ponieważ Związek Radziecki zyskał tym paktem znacznie więcej niż Niemcy hitlerowskie" - dodał profesor.
23 sierpnia 1939 r. Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow, przedstawiciele dwóch totalitarnych mocarstw - III Rzeszy Niemieckiej i Związku Sowieckiego, podpisali w Moskwie pakt o nieagresji wraz z tajnym protokołem, w którym sojusznicy podzieli terytorium Polski między siebie.
Nie bez znaczenia był także fakt, że 25 sierpnia w Londynie ogłoszono podpisanie brytyjsko-polskiego traktatu sojuszniczego. Niemcy w tej sytuacji podjęły ofensywę dyplomatyczną podważającą wiarygodność tego sojuszu.
Borodziej zwrócił uwagę, że opinia publiczna w Polsce była przekonana o realności pomocy Zachodu na wypadek wojny. Liczono, że "powtórzy się niejako taki wariant serbski z 1914 r., kiedy Serbowie bardzo długo stawiali opór i potem zakończyli wojnę dzięki wsparciu francuskiemu w gronie zwycięzców".
"Natomiast wśród elit, zarówno wojskowych jak i cywilnych, poglądy były, z tego co wiemy - ludzie się niechętnie przyznają do błędów - były dosyć podzielone. To znaczy część elit i wojskowych, i cywilnych myślała, że alianci rzeczywiście ruszą z ofensywą na Zachodzie w terminie przewidzianym układami sojuszniczym, no a część z tych elit miała ogromne wątpliwości, czy to się naprawdę tak potoczy" - powiedział.
Jak zaznaczył, wiedzą powszechną był fakt, że Niemcy nie pogodzili się z postanowieniami Traktatu Wersalskiego przez cały okres Republiki Weimarskiej. "Potem nastąpił taki okres uspokojenia, bo Hitlerowi nie zależało na otwieraniem kolejnego frontu z Polską, wręcz odwrotnie - starał się o zbliżenie, bo wyobrażał sobie, że Polska będzie idealnym partnerem w walce ze Związkiem Radzieckim" - tłumaczył profesor. Natomiast - jak wyjaśnił - mniej więcej od późnej jesieni 1938 r., najpóźniej od stycznia 1939 r., w Polsce znowu przekonanie o tym, że dojdzie do wojny z Niemcami, "z tym, że tę wojnę wyobrażano sobie zupełnie inaczej, mianowicie że polskie wojsko pomaszeruje na Berlin, a nie niemieckie na Warszawę".
Borodziej przypomniał, że Niemcy liczyli na to, że tę pierwszą odsłonę wojny na Wschodzie - docelowo chodziło o wojnę ze Związkiem Radzieckim w dalszej perspektywie - wygrają szybko. "Oczywiście nikt z nich nie był w stanie przewidzieć, że to będzie 5 tygodni" - podsumował historyk.