Milczenie jest czasem jedynym sposobem, by ujawniły się duchy, które stoją za konkretną sytuacją.
31.08.2018 10:43 GOSC.PL
Nikt dotąd nie próbował spojrzeć na milczenie Franciszka w obliczu wysuwanych pod jego adresem oskarżeń według tego głęboko ignacjańskiego klucza. Wczoraj zrobił to biograf papieża, Austen Ivereigh. W internetowym dzienniku brytyjskich jezuitów thinkingfaith.org opublikował tekst („A time to keep silence”), w którym przywołuje artykuł Jorge Mario Bergoglio z 1990 roku pt. „Milczenie i Słowo”. Przyszły papież napisał go w czasie pierwszych miesięcy swojego „wygnania” i swoistej pustyni po odrzuceniu przez coraz bardziej lewicujące środowisko argentyńskich jezuitów (Ivereigh pisze w biografii o „kawiorowych jezuitach” popijających whisky, przeciwnych intelektualnym i proewangelizacyjnym reformom swojego przełożonego o. Bergoglio).
„Kiedy przyjdzie na nas kolej, by przejść przez trudną sytuację, zdarza się, że milczenie nie jest żadną cnotą, ale jedyną możliwością narzuconą nam przez okoliczności”, pisał Bergoglio. I w innym miejscu: „W chwilach ciemności i wielkiego ucisku, kiedy różnych węzłów nie da się rozplątać i kiedy nie da się wyjaśnić pewnych rzeczy, musimy milczeć. Łagodność tej ciszy pokaże nam, jak jesteśmy słabi, a diabeł ośmieli się wtedy podejść do światła i pokaże swoje prawdziwe intencje, już bez przebrania anioła, zostanie zdemaskowany”.
Na pokładzie samolotu papież powiedział tylko, że nie powie teraz o liście ani słowa, że mamy przeczytać go jeszcze raz, a on może kiedyś zabierze głos. To na pewno unik? Czy może właśnie zastosowanie tej jezuickiej metody?
Ivereigh w swoim tekście przypomina, że po raz pierwszy Bergoglio musiał zareagować milczeniem już w latach 70. XX wieku. W czasie dyktatury wojskowej został oskarżony przez lewicujące środowiska katolików, w tym swoich współbraci jezuitów, o współpracę z wojskowym reżimem zabijającym i torturującym działaczy uznanych za wywrotowców. Oskarżenia powróciły z jeszcze większą mocą w latach 80. i były rzucane w niego właściwie aż do wyboru na papieża – wtedy również pojawiły się artykuły przypominające jego rzekomą kolaborację z reżimem. Z czasem pojawiły się relacje świadków, które dowiodły czegoś zupełnie odwrotnego – nie tylko niewinności Bergoglio, ale wręcz jego bohaterskiej pomocy dla ofiar dyktatury. Mógł się bronić już w latach 70. i 80.? Może i nie z obawy przed aresztowaniem, gdyby pochwalił się swoimi akcjami pomocowymi dla „wywrotowców”. Ale po upadku junty mógł już to zrobić, a jednak milczał.
Ivereigh pisze: „W swoim eseju o milczeniu z 1990 roku Bergoglio mówi o głębszej duchowej motywacji swojego milczenia, zaczerpniętej z medytacji o Męce Pańskiej z trzeciego tygodnia „Ćwiczeń Duchownych”. Św. Ignacy z Loyoli opisuje, jak Bóg „ukrywa się” w Męce (…). To jest – kontynuuje Ivereigh – zupełnie inny rodzaj milczenia, ciszy niż milczenie jako przyznanie się do współudziału w czymś lub bezczynności w obliczu dowodów zła”.
To nie musi być jedyne wytłumaczenie milczenia Franciszka. Ale wydaje się na dzień dzisiejszy jedynym prawdopodobnym, biorąc pod uwagę cytowany tekst z 1990 roku i jego dotychczasowe doświadczenia.
Jacek Dziedzina